Siła kobiecości
Jessica Chastain o filmie „Azyl” i swoich aktorskich doświadczeniach
Janusz Wróblewski: – Antonina Żabińska prowadziła razem z mężem Janem warszawski ogród zoologiczny. Znała pani jej historię wcześniej?
Jessica Chastain: – Nie. Dopiero po przeczytaniu scenariusza sięgnęłam po książkę Diane Ackerman opisującą losy Antoniny i jej starszego o 11 lat męża, bohatera AK, który w schowku pod fosą okalającą wybieg słoni ukrył skład amunicji, budował bunkry, wysadzał niemieckie pociągi, prowadził wykłady z biologii oraz parazytologii na wydziale farmacji i stomatologii podziemnej akademii medycznej. Oboje ze swojego domu uczynili tymczasowe schronisko, stację tranzytową dla uciekinierów z getta, które jawiło się jak istny rajski ogród, z drzewami, zwierzętami i matczyną opieką. Ocalili przed unicestwieniem dziesiątki, jeśli nie setki Żydów.
Filmów o Holocauście powstało już wiele. Co w tej opowieści było wyjątkowego?
Właściwie wszystko. Brawura, gotowość do ryzyka, przekorna chęć zadrwienia z rasy „panów”. Wiedząc, jak bardzo Niemcy uwielbiają wieprzowinę, Żabiński otrzymał od nich zgodę na założenie na terenie ograbionego i zniszczonego zoo dużej fermy świńskiej. Pod pozorem zbierania odpadków dla tuczarni świń mógł przenosić grypsy, przemycać jedzenie, załatwiać pewne zlecenia z getta i ratować ludzi. Żabińscy pomagali wyrabiać fałszywe dokumenty. Antonina brała na siebie obowiązki gospodyni i opiekunki. Oprócz troszczenia się o zwierzęta codziennie piekła chleb, hodowała pomidory i fasolę, robiła zapasy na zimę, żeby wszystkich wyżywić. Dbała o dobrą atmosferę, co wymagało wielkiej determinacji i hartu ducha, gdyż miała na wychowaniu również dwoje własnych dzieci. Ale wszystkich domowników traktowała równo jak własną rodzinę.
Darzyła taką samą miłością ludzi i zwierzęta, które były pierwszymi ofiarami nazistów.