Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kultura

Fragment książki „Agonia Dźwięków”

„Agonia Dźwięków” „Agonia Dźwięków” Wydawnictwo Marginesy / mat. pr.
Bo La Ràpita jest uboga jak śmierć, a zasada całkowitego ubóstwa nie robi wyjątku dla muzyki. Od kiedy opuścił swój zakon, z bólem serca wykonując polecenie zwierzchności, nie udało mu się usłyszeć ani jednej porządnej nuty.

Brat Junoy jest mężczyzną dobrze zbudowanym, ale nie otyłym ma szerokie usta, duży nos, a koło nosa brodawkę. Ręce stwardniały mu w dramatycznych okolicznościach: w napadzie furii tak długo kopał ziemię, aż rozwalił w drzazgi dwie motyczki. Zawsze chodzi w przykrótkim habicie nieokreślonego koloru, spod którego wystają sandały imponujących rozmiarów. Posiada wysłużony mszał i brewiarz, który zna na pamięć. Wciąga powietrze zachłannie, jakby chciał zachłysnąć się życiem, i nawet te cztery lata, które przeżył na pustkowiu, niczym kaktus na pustyni, nie mogły tego zmienić. Czarne włosy, gęsta broda, niespokojne spojrzenie dużych ciemnych oczu – wszystko wskazuje na osobę o wrażliwych zmysłach.

Największą udręką brata Junoya nie jest samotność, lecz cisza. Namiętnie wsłuchuje się w oszałamiającą skargę cykad i dziękuje niebiosom, kiedy wieje lewanter, ponieważ porusza wątłe liście na kilku rachitycznych drzewach, nazywanych na wyrost ogrodem, a ów suchy dźwięk, namiastka melodii, jest balsamem dla jego spragnionej duszy. A gdy błyska i grzmi, wychodzi do ogrodu, spaceruje ścieżkami za klasztorem, wystawia się na ciepły deszcz i wsłuchuje w jego święte dźwięki.

Bo La Ràpita jest uboga jak śmierć, a zasada całkowitego ubóstwa nie robi wyjątku dla muzyki. Od kiedy opuścił swój zakon, z bólem serca wykonując polecenie zwierzchności, nie udało mu się usłyszeć ani jednej porządnej nuty.

W skrytości ducha liczył na to, że zastanie w klasztorze jakikolwiek instrument, choćby rozstrojoną fisharmonię z pedałami i filcem nadgryzionym przez mole, która go uwolni od koszmaru ciszy. Nic z tych rzeczy. W szlachetnym porywie – o święta naiwności – zostawił swoje ukochane nuty następcy, a teraz, w La Ràpita, przytłoczony ciszą zamykał oczy i upajał się odtwarzaniem w myślach utworów Bacha, Cabanillesa, Cabezóna i Janequina.

Reklama