Agnieszka Holland nakręci polski serial dla Netfliksa. Jest się z czego cieszyć?
Zacznijmy od kwestii technicznych. Pojawienie się serialu polskojęzycznego na Netfliksie nie jest aż tak wielkim przełomem, jak mogłoby się wydawać. Jasne, nowością będzie dystrybucja i pewnie promocja. Nowością nie będzie natomiast polski serial realizowany z większym budżetem.
Kilka lat temu, kiedy polskich seriali nie realizowały HBO, Canal+ czy AXN, rzeczywiście można byłoby kręcić głową z niedowierzaniem. Ale dziś mamy polskie seriale pretendujące do miana jakościowych, więc to raczej kontynuacja niż rewolucja. Zresztą na rynek polskich seriali z własną produkcją wchodził wcześniej Showmax, który nie ma takiej dobrej prasy jak Netflix, ale też jest międzynarodową platformą streamingową.
Serial zbyt polityczny?
Cieszy nazwisko Agnieszki Holland jako reżyserki – wiemy, że w reżyserii serialowej sprawdza się doskonale, było to widać w „Treme”, w jej odcinkach „House of Cards” czy w polskiej „Ekipie”. To ciekawe, bo nie wszyscy nagradzani na międzynarodowych festiwalach reżyserzy umieją jednocześnie „zniknąć” w serialu. Nazwisko reżysera nie jest jednak w świecie seriali kluczowe.
Na koniec kwestia tematyki. Jak się dowiadujemy, będziemy mieli do czynienia z historią alternatywną. Opis sugeruje coś, co wyszło spod ręki może niezbyt sprawnego pracownika działu PR:
„W 2002 roku, dwadzieścia lat po straszliwym ataku terrorystycznym z 1982 roku, który pogrzebał polskie nadzieje na wyzwolenie i zapobiegł upadkowi Związku Radzieckiego, student prawa z ideałami i skompromitowany oficer śledczy odkrywają spisek, który pozwolił utrzymać żelazną kurtynę i represyjne państwo policyjne w Polsce.