Kultura

Spielberg największym reżyserem naszych czasów? Tak go pokazuje nowy film dokumentalny

Steven Spielberg w nowym dokumencie HBO Steven Spielberg w nowym dokumencie HBO HBO
Podsumować karierę twórcy „Parku Jurajskiego”, „Listy Schindlera”, „Szczęk” czy „Szeregowca Ryana” w dwie i pół godziny? Susan Lacy podjęła bardzo udaną próbę, docierając do motywów stojących za prawie każdym filmem Spielberga.

W przygotowanym dla HBO filmie dokumentalnym „Spielberg” wiele mówi już sam tytuł. Spielberg. Żadnych dodatków, żadnych sensacyjnych hasełek czy marnych prób wzbudzenia kontrowersji i przykucia uwagi (jak w tytule tej recenzji). Nawet „Steven” nie dodali. Bo nie musieli. Odpowiadając na zadane przeze mnie samego pytanie: Steven Spielberg niekoniecznie jest największym ze współczesnych nam reżyserów (choć argumentów na obronę tej tezy nie brakuje), na pewno jednak jest tym najbardziej znanym, słownikowym wręcz przykładem boga z Hollywood, którego opowieści nasycają nas już za młodu.

(W moich latach młodzieńczych, gdy „Szczęki” oglądałem przez palce, płakałem na „E.T.” i kombinowałem, skąd zdobyć taki bicz, jaki ma Indiana Jones, z nazwiska znałem tylko jednego reżysera – Spielberga. Owszem, kochałem „Gwiezdne wojny”, „Willowa” czy „Niekończącą się opowieść”, ich twórcy byli mi jednak obcy, a tylko ta jedna brodata twarz, częściowo skryta w cieniu rzucanym przez daszek bejsbolówki, stanowiła w moich oczach symbol kina, przez co słowa „Steven Spielberg” i „reżyser” na długo zakodowały mi się jako synonimy).

Spielberg przez pryzmat więzi rodzinnych

Może też ten tytuł być symbolem tego, że Lacy w swoim filmie skupiła się w pierwszej kolejności na człowieku, w drugiej na jego zawodzie. Poznajemy rodzinę Spielberga, jej historię, dużo wspomina się o jego dzieciństwie i relacjach z rodzicami, zupełnie jak w zbyt szczegółowej autobiografii. Szybko jednak okazuje się, że bez tej wiedzy pełne zrozumienie filmów nie jest możliwe, że oglądana przez pryzmat przeszłości jego kinematografia zyskuje dodatkowe sensy. Bo Spielberg po prostu przez większą część swojego życia kręcił filmy o ojcu, o relacjach ojciec – syn.

Jest jednocześnie ten dokument częściowym zapisem historii jednego z najbardziej niezwykłych pokoleń reżyserów w historii kina. Więcej o nim wprawdzie dowiecie się z książki „George Lucas. Gwiezdne wojny i reszta życia” Briana Jaya Jonesa. Lacy jednak niemało czasu poświęca wpływowi, jaki na Spielbergu wywarli jego koledzy, tacy jak George Lucas, Martin Scorsese, F.F. Coppola czy Brian De Palma – cóż to były za czasy, gdy ci przyszli tytani kina wspólnie spędzali czas, oceniali swoje dzieła, doradzali, krytykowali, wspomagali się nawzajem! I inspirowali, przede wszystkim inspirowali, bo sukcesy jednego zawsze budziły zdrową zazdrość drugiego i skłaniały do mierzenia jeszcze wyżej.

Spielberg myśli kinem

Oczywiście jest to też opowieść o niezmierzonej pasji Spielberga do kina, która napędzała go od młodości, kiedy to Sid Sheinberg dał mu szansę w studiach Universal i pozwoliła mu osiągnąć wielkość. Jak i o naturalnym talencie tego reżysera do myślenia kinem – wielu jego współpracowników, choćby Tom Hanks czy Janusz Kamiński, podkreślali tę umiejętność Spielberga do przekładania opowieści na język filmu, do natychmiastowego znajdowania się w trudnych sytuacjach i przede wszystkim jego świetne oko do strony wizualnej.

Narzekać można tylko na to, że Susan Lacy swój dokument kręciła z pozycji uwielbienia. Oczywiście, trudno nie zachwycać się talentem reżysera, który w roku 1993, w odstępie sześciu miesięcy, dał nam „Park Jurajski” i „Listę Schindlera”. Ale nie sposób nie zauważyć, że ostatnia nieco ponad dekada to już raczej produkcje w najlepszym wypadku z mieszanymi ocenami (wyjątkiem „Przygody Tintina”), a ostatnim naprawdę świetnym spielbergowskim hitem był „Raport mniejszości” z roku 2002. (O czwartej odsłonie przygód Indiany Jonesa lepiej, z litości dla reżysera, nie wspominać).

Co jednak ważne, to chyba wciąż nie czas na podsumowania, mimo że od przełomowego dla Stevena Spielberga „Pojedynku na szosie” minęło już blisko pół wieku, a „Szczęki” na ekrany weszły w roku 1975. Ich twórca wciąż pracuje i w 2018 roku pokaże nam ekranizację powieści SF „Ready Player One”. Fani cieszą się, że być może tym filmem, pełnym radości i nostalgii dla popkultury (bo to bierze z książki), Spielberg może wrócić do formy.

Spielberg, reż. Susan Lacy, prod. HBO, 146 minut

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyjątkowo długie wolne po Nowym Roku. Rodzice oburzeni. Dla szkół to konieczność

Jeśli ktoś się oburza, że w szkołach tak często są przerwy w nauce, niech zatrudni się w oświacie. Już po paru miesiącach będzie się zarzekał, że rzuci tę robotę, jeśli nie dostanie dnia wolnego ekstra.

Dariusz Chętkowski
04.12.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną