Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kultura

Hey schodzi ze sceny. To koniec pewnej epoki

Grupa Hey Grupa Hey Kayax / mat. pr.
Podobny plan ma T. Love, więc fani rodzimego rocka przeżywają coś w rodzaju historycznego zwrotu.

To już pewne – zespół Hey po zakończeniu trasy koncertowej „Fayrant Tour” zawiesza działalność. Inicjatorką pomysłu jest Kasia Nosowska, która w wywiadzie dla „Zwierciadła” wyznała: „Jesteśmy wszyscy w zespole już w tym wieku, że to chyba ostatni moment, żeby poczuć, jak to jest ryzykować. Dowiedzieć się, kim jesteśmy bez tego projektu”.

Podobny plan ma T. Love, więc fani rodzimego rocka przeżywają coś w rodzaju historycznego zwrotu. Oto kończy się epoka, która zaczęła się w latach 80. wraz z początkami polskiego boomu rockowego. Hey świętujący właśnie jubileusz 25-lecia ma w tej historii spory udział.

Zespół założony w 1992 r. przez gitarzystę Piotra Banacha rok później nagrał płytę „Fire” z takimi przebojami jak „Teksański” czy „Moja i twoja nadzieja”, stając się objawieniem ogólnopolskiej sceny, zaś wokalistka i autorka tekstów, 22-letnia wtedy Kasia Nosowska, otrzymała pierwszy w dziejach Paszport POLITYKI w dziedzinie muzyki popularnej.

Wycisnęli z rocka wszystko, co się dało

Trzeba nieskromnie przyznać, że mieliśmy rację z tą nagrodą. Kasia z roku na rok doskonaliła się muzycznie i pisarsko, pięknie dojrzewała artystycznie, co potwierdzały także jej solowe albumy (pierwszy, „puk, puk”, ukazał się w 1996 r.). Natomiast Hey zyskał status supergrupy z wielką rzeszą fanów nieopuszczającą żadnego koncertu. Grali ciężką gitarową muzykę porównywaną do amerykańskiego grunge’u, neutralizowaną jednak chwytliwymi melodiami i poruszającymi emocje balladami, znakomicie wykonywanymi przez Nosowską. Każdy kolejny album zespołu publiczność i krytycy przyjmowali entuzjastycznie.

Takie płyty jak „Heledore”, „[sic!]”, „Karma” czy „Echosystem” wyciskały z idiomu rocka wszystko, co tylko się dało, aż wreszcie w 2009 r.

Reklama