To wystawa z jednej strony pomyślana bardzo ambitnie, rozległa (zajmuje prawie całe górne piętro warszawskiej Zachęty) i zwyczajnie ważna, niewątpliwie zaplanowana jako coś w rodzaju galeryjnego blockbustera, z drugiej jednak – łatwa do przeoczenia, a nawet zlekceważenia, bo w swoim wyrazie dość oschła, akademicka, niemal pozbawiona dzieł sztuki, wypełniona za to dokumentami z epoki, erudycyjna i w gruncie rzeczy do erudytów skierowana. „Przyszłość będzie inna” jest kolejną ekspozycją przygotowaną w Zachęcie przez Joannę Kordjak po „Zaraz po wojnie” czy „Polska – kraj folkloru”, formułę więc już znamy. Znów otrzymujemy wystawę historyczną, przy czym nie historia sztuki jest głównym obiektem zainteresowania kuratorki, lecz dzieje zjawisk społecznych. Dokonania artystów traktuje się tu jako świadectwa czy symptomy szerszych procesów kulturowych. Tym razem idzie o namysł nad tradycją dwudziestolecia międzywojennego, szczególnie nad tymi jej wątkami, które można określić jako modernizacyjne lub emancypacyjne. Wszystko to czytelnie zapowiada podtytuł: „Wizje i praktyki modernizacji społecznych po roku 1918”.
Dziedzictwo i lewactwo
Kordjak nie wyważa otwartych drzwi i po prostu rzetelnie przypomina to, co o dwudziestoleciu już wiemy. Część wystawy poświęcona spółdzielczości mieszkaniowej nie zaskoczy nikogo, kto czytał choćby „13 pięter” Filipa Springera. O roli teatru robotniczego po odzyskaniu niepodległości przypominała niedawno cała seria wydawnictw Instytutu Teatralnego. Dobrze też pamiętamy o międzywojennych projektach edukacyjnych – nie przez przypadek przecież Janusz Korczak był jednym z głównych bohaterów pokazu Sharon Lockhart w polskim pawilonie podczas ostatniego Biennale w Wenecji.