JUSTYNA SOBOLEWSKA: – „Kielonek” – założę się, że w żadnym języku pańska powieść „Verre cassé” (po angielsku „Broken Glass”) nie ma tak dobrego tytułu, jak w polskim przekładzie Jacka Giszczaka!
ALAIN MABANCKOU: – Cieszę się, że to dobrze brzmi. Czytelnicy myślą, że to ja tak piszę, a to dobry przekład. Polska jest jednym z krajów, w których przetłumaczono najwięcej moich książek. Kiedy piszę, słowa są francuskie, ale melodia kongijska, rytm jest kongijski. I ta pierwotna muzyka języka kongijskiego nadaje ciepło francuskim zdaniom.
Zanim nauczył się pan francuskiego, znał pan przynajmniej pięć języków kongijskich.
Mówię w pięciu językach kongijskich, po kreolsku i po rosyjsku. Uwielbiam języki. Rosyjski mieliśmy w szkole, ponieważ była to republika socjalistyczna i utrzymywaliśmy kontakty z całym blokiem socjalistycznym, z Polską i Jugosławią też. Opowiedziałem o tym m.in. w książce „Jutro skończę 20 lat”.
Czy w Kongu zauważa się nostalgię za komunizmem?
Tak, to jest normalne zjawisko, dawne czasy zawsze wydają się lepsze, szkoła była za darmo i dyscyplina większa. Można nawet żałować niewolnictwa, które miało dobre strony. Nasz komunizm był systemem, który odmawiał człowiekowi indywidualności na korzyść grupy, teraz jest odwrotnie. Wtedy mieliśmy wrażenie, że to jest język, który nas uwolni od kapitalizmu, mieliśmy zaufanie, dzieliliśmy wszystko po równo, ale niestety komunizm pociągnął za sobą dyktaturę, przyniósł zniszczenia. Zastanawiam się, czy problemem Afryki nie jest też to, że poznała komunizm. Mogliśmy mieć naszą własną politykę afrykańską na bazie naszych tradycji, naszego spojrzenia na świat. Niestety, Afryka zawsze była sceną, na której Europa wypróbowywała swoje ideologie.