Nadludzkie moce świetnie sprawdzają się jako metafora wieku dojrzewania – zwłaszcza w tak udanych tytułach, jak „Runaways” (przeł. Anna Tatarska, Egmont, 4/6). Sześcioro nastolatków dowiaduje się, że ich rodzice tworzą tajną grupę superłotrów. Ucieczka pozwala dzieciakom uwolnić się spod rodzicielskiej kontroli, a przy okazji odkryć w sobie własne nadprzyrodzone umiejętności. Na szczęście scenarzystę Briana K. Vaughana bardziej od fabularnych fajerwerków interesują emocje nastoletnich bohaterów. Na amerykańskim rynku seria debiutowała 15 lat temu – w komiksowym świecie to cała epoka, ale upływ czasu znosi zaskakująco dobrze. Młodszych czytelników „Runaways” może co najwyżej zdziwić brak Instagrama i Snapchata – ale to z nawiązką nadrabia serial zrealizowany niedawno na podstawie komiksu. Żadnych mediów społecznościowych nie ma także w życiu Gusa. W ogóle niewiele w nim jest, bowiem akcja „Łasucha” Jeffa Lemire’a (przeł. Paulina Braiter, Egmont, 4/6) toczy się w świecie zdziesiątkowanym przez tajemniczą zarazę. Odporne na nią są jedynie dzieci urodzone po wybuchu epidemii, hybrydy ludzi i zwierząt, takie jak Gus, chłopiec z rogami jelenia. Po śmierci ojca przypadkowo trafia pod opiekę Jepparda, mrukliwego twardziela, zmagającego się z demonami przeszłości. Lemire umiejętnie korzysta ze schematów postapokaliptycznej fikcji: jego dzieło można postawić na tej samej półce, na której stoją już „Żywe trupy” czy „Droga” Cormaca McCarthy’ego. Ostateczny rozpad cywilizacji oglądany oczami niewinnej istoty staje się jeszcze bardziej przerażający. Szczególnie w czasach, gdy w serwisach prasowych można zobaczyć zdjęcia imigranckich dzieci zamkniętych przez amerykańską armię w klatkach.
Ocena: 4/6