Wers mnie nie mieścił
Katarzyna Nosowska o swojej najnowszej hiphopowej płycie „Basta”
BARTEK CHACIŃSKI: – Właściwie to powinienem zacząć od tego, jak się do ciebie zwracać, bo tyle rzeczy się zmieniło.
KATARZYNA NOSOWSKA: – Tak samo. Imię bez zmian.
Ale od tekstów po sposób śpiewania wywróciłaś do góry nogami wszystko. Jak tak można?
Mam wrażenie, że wszystko, co robię, książka „A ja żem jej powiedziała”, ta płyta, jest naturalnie zgrane z ostatnim, dość szczególnym okresem w moim życiu. Mam 47 lat, to kawał życia. A wydaje mi się, że czas po pięćdziesiątce jest przeznaczony na to, żeby przestawić akcent w inne miejsce – czyli zwrócić się bardziej ku sobie. Jeżeli człowiek to zrobi, to wtedy starość może być piękna. A jeśli nie odczyta tego komunikatu w momencie, gdy nasza relacja ze światem przestaje mieć już takie znaczenie i przygotowujemy się na finał – co może oczywiście trwać następnych 50 lat, tego nie wiemy – to zmarnieje. Ja to tak odczytałam i po raz pierwszy w życiu zadaję sobie teraz pytanie, kim w ogóle jestem i czego chcę. To się przekłada na tę płytę. Wiedziałam, że nie chcę śpiewać, bo mnie to znudziło. Że jestem zmęczona melodią. Że nie mam zamiaru wybierać się na poszukiwanie zestawu wyrafinowanych porównań i przenośni.
To uwalniająca siła sukcesu książki i klipów na Instagramie, w których dystansujesz się od siebie?
Raczej decyzji o wzięciu odpowiedzialności za siebie. Próbuję odkryć głęboko w sobie, czym jest wolność – tę zewnętrzną każdy z nas jakoś rozumie, ale często nie ma to związku z tym, jak bardzo wolni się czujemy w sobie. Jesteśmy jacyś, powiedziałabym, udrapowani w tej rzeczywistości po to, żeby sprawiać określone wrażenie albo żeby coś ugrać. A ja pojęłam, że dokonywanie mikrogwałtów na sobie nie przynosi niczego poza narastającym brakiem szacunku do siebie i kolosalną stratą czasu.