Stara jak świat przypowieść powiada, że kiedy odchodzi ktoś, kto rozpędzał zbierające się nad naszymi głowami ciemne chmury – łzy wylane po jego śmierci zamieniają się w lusterka śmiechu. I wtedy znowu jest z nami” – tak kilka lat temu żegnał rysownika Andrzeja Czeczota Ryszard Marek Groński. A teraz on sam odszedł. Dziennikarz, pisarz, satyryk, dramaturg, wieloletni felietonista POLITYKI zmarł w wigilię Bożego Narodzenia. Miał 79 lat.
Urodził się w Łańcucie w 1939 r. Z wykształcenia był historykiem, ale losy zawodowe związał na długo z polską sceną kabaretową. Kształtował ją przez dekady w ubiegłym stuleciu, pisząc dla najgłośniejszych grup: kabaretów Szpak, Dudek, Pod Egidą. Daniel Passent nazwał go na swoim blogu „historykiem lekkiej Muzy”: „Nie miał sobie równych, był w tej dziedzinie niekwestionowanym autorytetem. Jako autor kabaretowy był niezwykle wszechstronny – monolog, piosenka, skecz, blackout – wszystko to miał w małym palcu”. Przez jakiś czas razem występowali na estradzie z kabaretem Pod Egidą, założonym przez Jana Pietrzaka i słynącym – co dziś może warto przypomnieć – ze śmiałych antysystemowych aluzji.
Ryszard Marek Groński był wszechstronny także jako autor książek. Pisał dla dzieci i dorosłych, na śmiesznie i całkiem na serio, m.in. o historii literatury polskiej i żydowskiej. Poza POLITYKĄ publikował w „Szpilkach”, tygodniku „Nie”, pisał wiersze. Był także autorem scenariuszy komedii „Misja specjalna” i „Lata dwudzieste... lata trzydzieste”, wciąż pokazywanych w telewizji. A wreszcie sztuk teatralnych, m.in. „Papkina” (swoistego sequelu fredrowskiej „Zemsty”) i „Won!” (uwspółcześnionej wersji „Moralności pani Dulskiej”).