W Białymstoku, Zambrowie, Kutnie czy Mordach splatały się ze sobą pożydowska cisza, polskie milczenie i gotujące się pod milczeniem emocje.
„Zewnętrznie miasteczko wcale się nie zmieniło, tylko brakuje tych ośmiu tysięcy Żydów” – to zdanie, wplecione w opis Łukowa Anno Domini 1946, mogłoby posłużyć za motto dla zbioru reportaży Mordechaja Canina. Czyż nie tak wyglądały wtedy polskie miasteczka? Pozbawione większej części dawnych mieszkańców – Żydów wymordowanych w Akcji Reinhardt – zaraz po wojnie zdawały się czymś z pogranicza jawy i sennego koszmaru. Na poły wymarłe, unurzane we krwi i w łzach ludzi prowadzonych na śmierć, wyglądały jak opuszczone cmentarze.
Polityka
4.2019
(3195) z dnia 22.01.2019;
Kultura;
s. 92
Oryginalny tytuł tekstu: "Sto zgładzonych miasteczek"