Premierę trzeciego sezonu „Stranger Things” zaplanowano na 4 lipca. Niecierpliwi zyskali tymczasem alternatywę w postaci książki Gwendy Bond. Z powieści nie dowiemy się, co wydarzy się w kolejnych sezonach, ani de facto nie spojrzymy ponownie na to, co działo się wcześniej. „Mroczne umysły” to nie powieściowa wersja serialu, ale prequel, a więc fabuła rozgrywająca się przed wydarzeniami znanymi z oryginału.
Co się zdarzyło, zanim narodzili się bohaterowie „Stranger Things”
Przenosimy się do 1969 r. Dziecięcy bohaterowie „Stranger Things” jeszcze się nie urodzili. Był to czas niepokojów w Ameryce, wojny w Wietnamie, wreszcie młodości przyszłej matki Eleven, głównej bohaterki tej historii. Bond opisuje powstanie programu MKUltra, w ramach którego w późniejszych latach agenci rządowi będą szkolić i eksperymentować na Eleven, a którym dowodzi demoniczny doktor Brenner. Książka odpowiada na pytania o to, jak Brenner trafił na ślady niezwykłych dzieci, skąd się one wzięły w jego programie, a przede wszystkim portretuje matkę Eleven, którą z serialu znamy jako wrak człowieka, kobietę wyniszczoną latami poszukiwania dziecka, w którego istnienie nikt nie chciał jej wierzyć.
Może zaskakiwać, że „Mroczne umysły” są niespecjalnie podobne do serialu – to zupełnie inna historia, nie horror, a thriller szpiegowski, tyle że z nastolatkami na pierwszym planie. Więcej w tej historii luzu, humoru, ciepła. Źródłem grozy jest natomiast Brenner, który choć straszny i potężny, to jest jednak tylko człowiekiem. O ile serial nieodzownie kojarzy się z latami 80., o tyle powieść jest bardzo silnie zakorzeniona w końcówce lat 60. i w nastrojach ówczesnej Ameryki.
Czytaj także: Wszyscy zachwycają się serialem „Stranger Things”. I mają rację!
„Mroczne umysły” w oderwaniu od „Stranger Things”
„Mroczne umysły” bronią się jako dzieło samodzielne, niezależne od serialu. Można wręcz powiedzieć, że istnienie „Stranger Things” książce szkodzi, bo wiedza o przyszłości doktora Brennera nieco przytępia napięcie, zwłaszcza w finale. Terry broni się zaś jako bohaterka, jest niezwykle sympatyczna, otacza ją urokliwa ferajna innych dzieciaków (nie tak młodych jak smyki ze „Stranger Things”). Tak jak serial był horrorem o walce ze stworem, tak „Mroczne umysły” pokazują starcie z potężną rządową machiną, a przy okazji nawiązują do tragedii wojny w Wietnamie, która najwięcej spustoszenia sieje w Wietnamie, ale i rozbiła rodziny w USA.
Można polemizować, czy „Mroczne umysły” nasycą apetyty tych, którzy po książkę sięgną z tęsknoty za serialem – tej atmosfery i tych bohaterów bowiem tam nie znajdą. Zamiast tego dostaną jednak niezły thriller. Główna bohaterka to zaś wzór tego, jak powinno się budować postaci, za którymi czytelnicy będą szaleć i którzy staną się niemalże naszymi przyjaciółmi. Terry taka jest.
Gwenda Bond, Stranger Things. Mroczne umysły, przeł. Paulina Braiter, Poradnia K, s. 350
Bracia Dufferowie, twórcy „Stranger Things”: Nie wychowaliśmy się na telewizji