Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kultura

Harce z Dańcem

Od co najmniej dziesięciu lat Marcin Daniec jest najpopularniejszym artystą estradowym kraju. Krytycy uważają, że prezentuje dowcip nie zawsze najwyższych lotów, jednak publiczność pęka ze śmiechu.

Marcin Daniec uważa, że większość artystów modli się: „i nie wódź nas na pokuszenie i pomóż mi, żebym był zawsze popularny”. On też modli się przed każdym występem, ale prosi Boga o to, żeby poszło mu tak samo dobrze jak wczoraj i przedwczoraj: – Do końca życia chciałbym dostawać takie oklaski, jakie słyszę teraz po każdym „Dobry wieczór państwu”.

Telewizyjny „Jubileusz Marcina Dańca”, nadawany w TVP 2 z okazji dwudziestolecia pracy na scenie, przyciągnął przed ekrany około 6 mln widzów (18 proc. widowni), czyli niewiele mniej niż Małysz. Nawet częste antenowe powtórki „Marzeń Marcina Dańca” ogląda za każdym razem prawie 2 mln widzów. Ich twórca pławi się w popularności, podczas gdy większość estradowych artystów jest jej spragniona. A przecież Daniec nie zaskakuje publiczności coraz to nowymi fajerwerkami dowcipu, nie tnie, jak niegdyś Pietrzak, ostrzem satyry politycznej, nie tworzy stale nowych komicznych postaci. Jego sceniczne wcielenia to najczęściej Marcinek (występujący z pluszową zabawką), zwykły facet w prochowcu („i w okularach jeszcze z ubezpieczalni”), więzień, kibic, góral, piosenkarz rockowy. Czyli typy schematyczne, ale też w jakiś sposób symboliczne dla naszej rzeczywistości. Występuje wśród nich, a jakże, również telewidz, bo jak inaczej przemawiać do rodaków, jeśli nie językiem telewizji, która łączy wszystkich w jedną przeciętną całość. Wykpiwa więc Wielkiego Brata, audiotele i teleturnieje.

„– Co ludzie robią w nocy? Śpią – odpowiedział tata Marcinka, który brał udział w »Familiadzie« i tylko dwa punkty dostał.

Polityka 36.2003 (2417) z dnia 06.09.2003; Kultura; s. 60
Reklama