Ze Świrszczyńską zawsze był problem. Jej późne tomy wierszy „Jestem baba”, „Budowałam barykadę” czy „Szczęśliwa jak psi ogon” wywołały w latach 70. wielkie poruszenie, ale i przerażenie. „Mówię do swojego ciała:/– Ty ścierwo” – jak Matka Polka i uczestniczka powstania warszawskiego może pisać tak fizjologicznie o ciele? Gorszył i bezpruderyjny erotyzm, i – w wierszach powstańczych – dosadne opisy bólu. Przez moment mogło się wydawać, że jej pozycja w kanonie literackim jest ugruntowana, przecież ambasadorem jej twórczości był Czesław Miłosz.