Wydane właśnie „Jeszcze kocham… Zapiski intymne” są świetnym powodem, by wrócić do poezji Anny Świrszczyńskiej. Najlepiej zacząć od tomu „Jestem baba”.
Ze Świrszczyńską zawsze był problem. Jej późne tomy wierszy „Jestem baba”, „Budowałam barykadę” czy „Szczęśliwa jak psi ogon” wywołały w latach 70. wielkie poruszenie, ale i przerażenie. „Mówię do swojego ciała:/– Ty ścierwo” – jak Matka Polka i uczestniczka powstania warszawskiego może pisać tak fizjologicznie o ciele? Gorszył i bezpruderyjny erotyzm, i – w wierszach powstańczych – dosadne opisy bólu. Przez moment mogło się wydawać, że jej pozycja w kanonie literackim jest ugruntowana, przecież ambasadorem jej twórczości był Czesław Miłosz.
Polityka
32.2019
(3222) z dnia 06.08.2019;
Kultura;
s. 92
Oryginalny tytuł tekstu: "Musujące ciało"