Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kultura

Staram się rozwijać

Tak się rodził polski jazz

Jazz Camping na Kalatówkach, 1959 r. Od lewej: Zbigniew Namysłowski, Andrzej Kurylewicz, Zdzisław Orłowski, Jerzy „Duduś” Matuszkiewicz, Władysław Jagiełło, Adam Skorupka. Jazz Camping na Kalatówkach, 1959 r. Od lewej: Zbigniew Namysłowski, Andrzej Kurylewicz, Zdzisław Orłowski, Jerzy „Duduś” Matuszkiewicz, Władysław Jagiełło, Adam Skorupka. Andrzej Dąbrowski/Fotonova / EAST NEWS
Zważywszy na czasy, jakie wtedy panowały w Polsce, ciężko uwierzyć, że mieliśmy takie możliwości – wspomina Zbigniew Namysłowski, jeden z największych polskich jazzmanów, kończący właśnie 80 lat.
Zbigniew NamysłowskiFilip Błażejewski/ Polskie Nagrania Zbigniew Namysłowski

MACIEJ KRAWIEC: – Muzycy jazzowi nieraz organizują okolicznościowe tournée w związku ze swoimi okrągłymi urodzinami, ale pan tego nie robi. Nie miał pan ochoty trochę poświętować z tej okazji?
ZBIGNIEW NAMYSŁOWSKI: – Prawdę mówiąc, nie przepadam za takimi jubileuszami. Jeżeli jakiś festiwal czy instytucja ma pomysł, by taką okazję uczcić, to oczywiście nie mówię nie. Wolę jednak skupić się na regularnym koncertowaniu z moim repertuarem, a nie szukać pretekstów innych niż muzyczne.

Zanim o muzyce, porozmawiajmy najpierw o tym, co wydarzyło się dokładnie 80 lat temu. Urodził się pan 9 września 1939 r. w Warszawie – to, delikatnie mówiąc, mało sprzyjające okoliczności przyjścia na świat…
W metrykę rzeczywiście wpisaną mam Warszawę jako miejsce urodzenia, tę informację można też przeczytać w różnych miejscach. Ale tak naprawdę przyszedłem na świat w okolicach Mińska Mazowieckiego, w pociągu, którym moi rodzice uciekali z Warszawy do Wilna, gdzie mieszkała rodzina mamy. Tam też spędziłem pierwsze lata mojego dzieciństwa.

Pana rodzice zginęli w czasie wojny – matka w obozie w Stutthofie, ojciec w wileńskim więzieniu. Pamięta pan ich?
Niestety nie, byłem zbyt mały i dlatego też nie mam złych wspomnień z Wilna. Działań zbrojnych w tym mieście praktycznie nie było, czasami tylko ktoś mówił, że gdzieś tam spadła bomba. Spędzałem czas z babcią, która o mnie dbała. Później byliśmy repatriowani i wylądowaliśmy w Warszawie, a po roku mój stryj postanowił nas ściągnąć do Krakowa.

Jak się żyło w Warszawie i Krakowie tuż po wojnie?
Z pobytu w Warszawie pamiętam wyburzane budynki przy ulicy Marszałkowskiej, masy gruzu, pełno kurzu, mężczyzn ciągnących jakieś liny.

Polityka 36.2019 (3226) z dnia 03.09.2019; Kultura; s. 88
Oryginalny tytuł tekstu: "Staram się rozwijać"
Reklama