Mamy tu muzyczny język lat 60. – mocne gesty improwizacji i manipulacje taśmą, osładzane napisanymi przez Pospieszalskiego tematami.
Fantastyczna fuzja brzmieniowej lekkości.
Od pół wieku świat nie bardzo interesuje się naszą sceną pop, do rockowej podchodzi z dystansem, polskiego rapu zapewne nie rozumie, za to jazz traktuje jako pewną markę.
O tym, że nie ma jazzu bez polityki, przekonał się amerykański kontrabasista Avishai Cohen. Zagrał właśnie na moskiewskim festiwalu jazzowym wspieranym przez Kreml, więc dwa polskie festiwale odwołały jego koncerty.
Takiego składu zmieniających się improwizatorów ta scena jeszcze nie widziała – i pewnie prędko nie zobaczy, bo drugiej takiej postaci nie było.
Był prawdziwym autorytetem środowiska. Muzycy czuli się nobilitowani, gdy ich nagrania pojawiały się w jego audycjach. A on w swoim charakterystycznym stylu opowiadał o nich – była to dla niego, jak mówił, prawdziwa frajda, co dało się odczuć.
Od 8 do 12 maja w gdańskim Klubie Żak odbedzie się majowa odsłona 27. Festiwalu Jazz Jantar. Będzie to prezentacja sceny europejskiej (w tym polskiej, niemieckiej i norweskiej) oraz nowojorskiej. W ciągu pięciu dni zaplanowano osiem koncertów, które - jak w pigułce - pokażą osiem odmiennych spojrzeń na to, czym jest dzisiaj jazz.
Obok Bacha zabrzmi Komeda w autorskich aranżacjach Nigela Kennedy’ego.
Kiedy najciekawszy saksofonista jazzowy swojego pokolenia zakłada nowy zespół, musi w tym być coś ciekawego.
Trudno o lżejsze i bardziej naturalne wejście w jazzową konwencję dla młodej publiczności.