Pilotowy odcinek „Przyjaciół”, nieprzesadnie skomplikowanego sitcomu nagrywanego przed żywą widownią, produkowanego przez Warner Bros. dla stacji NBC, miał premierę 22 września 1994 r. Wystartował tak sobie, ale oglądalność rosła, by ostatecznie oscylować średnio między 20 i 25 mln amerykańskich widzów na odcinek, przy czym były też odcinki śledzone na żywo jednocześnie przez 32 mln Amerykanów, a oglądalność finałowego epizodu pod tytułem „Ten ostatni” podskoczyła do rekordowych 52,5 mln widzów.
To liczby z dzisiejszego punktu widzenia oszałamiające, ale także w czasach, gdy telewizja była oglądana masowo, a Netflix dopiero startował – jako wypożyczalnia płyt DVD dostarczanych pocztą – zapewniały produkcji Marty Kauffman, Davida Crane’a i Kevina Brighta miejsce w czołówce hitów tygodnia, często pierwszą pozycję.
Co najciekawsze – tej pozycji nie straciła do dziś, mimo że ostatni odcinek został pokazany 6 maja 2004 r. Z nieoficjalnych danych wynika, że jest w czołówce najchętniej oglądanych programów na platformie Netflix, od zakupu praw do emisji w 2014 r. I to mimo tego, że bez przerwy nadają go rozmaite stacje telewizyjne na całym globie (w Polsce Comedy Central) i można kupić boksy DVD.
Gdy w grudniu ubiegłego roku pojawiła się plotka, że w 2019 r. serial zniknie z Netflixa, internet zalała fala rozpaczy. Uspokajający tweet firmy: „»Przyjaciele« nigdzie się nie wybierają”, został polubiony 188 tys. razy i podany dalej 75 tys. razy, a roczne przedłużenie praw do pokazywania serii kosztowało platformę 80 mln dol. Ale ostatecznie sprawa jest przesądzona – Netflix i tak „Przyjaciół” straci. WarnerMedia tworzy bowiem własną platformę streamingową – HBO Max – a przejęcie supersitcomu ma być jednocześnie wabikiem na widzów i uderzeniem w głównego konkurenta.