Na hasło „Jonasz Kofta” wyświetlają się różne obrazki z przeszłości: śpiewającego poety na scenie opolskiego amfiteatru, trochę nieśmiałego młodego człowieka z pierwszych lat kabaretu Pod Egidą, a jeszcze wcześniej ze studenckich Hybryd, bywalca modnych knajp warszawskich, satyryka, autora, aktora, czołowego celebryty z lat 70. No i jest jeszcze ten z kolejnej dekady – nieco zagubiony w 16-miesięcznym karnawale Solidarności, potem – jak wielu innych z jego środowiska – przestraszony stanem wojennym, zmagający się z chorobą nowotworową i nałogiem alkoholowym.