Margaret Atwood pisze sequel »Opowieści podręcznej«, Donald Trump właśnie kończy prequel” – zapowiadał książkę satyryk Stephen Colbert, przywołując kontekst, który spowodował, że była tak oczekiwana. Atwood, pytana o powód powrotu po 35 latach do teokratycznej, mizoginistycznej republiki Gileadu, która w jej dystopijnej wizji powstała na gruzach Ameryki, podawała „inspirujące pytania czytelników” oraz „świat, w którym żyjemy”. Pomysł napisania sequelu powzięła ponoć już w 2016 r., gdy Trump, fan „chwytania za cipkę” i innych seksistowskich zachowań, które wzbudzają entuzjazm wielu wyborców, został prezydentem USA.
W tym czasie trwały już prace nad serialową wersją „Opowieści podręcznej”. Autorka nie miała wielkiego wpływu na jej kształt, bo w 1990 r. sprzedała prawa do ekranizacji studiu MGM, i to ono wraz z platformą Hulu i showrunnerem Brucem Millerem miało teraz decydujący głos. Szczególnie przy tworzeniu kolejnych sezonów, bo materiału książkowego wystarczyło na pierwszy.
Serial wystartował w kwietniu 2017 r., a premiera zbiegła się z demonstracjami przed kapitolem w Teksasie przeciw planom zaostrzenia prawa do aborcji. Na tym i kolejnych wiecach pojawiać się zaczęli ludzie w strojach książkowych podręcznych – czyli kobiet ograbionych z praw człowieka i sprowadzonych do roli inkubatora – purpurowych płaszczach i białych kornetach. Za kadencji Trumpa kilka kolejnych stanów przegłosowało ustawy ograniczające prawa kobiet do decydowania o własnym ciele i życiu. Najdalej sprawy zaszły w Alabamie, która uchwaliła – choć jeszcze nie stosuje – prawo zakazujące przerywania ciąży także, gdy jest ona wynikiem gwałtu i kazirodztwa. Na demonstracjach widać transparenty nawiązujące do powieści i serialu: „»Opowieść podręcznej« to nie instruktaż”, „Uczyńmy powieść Atwood znowu fikcją”.