Odszedł Sean Connery, najlepszy z Bondów, symbol szkockiej dumy, seksu, ale i uosobienie męskiego szowinizmu.
Nikt nie zagrał lepiej od niego Jamesa Bonda. Wcielał się w niego siedmiokrotnie. Stworzył w popkulturze legendę nieporównywalną do żadnej innej. Bond Connery’ego to nie tylko szorstki, dowcipny, seksowny, charyzmatyczny superagent, ale też uosobienie męskiego szowinizmu, postać w każdym calu wyjątkowa, wzbudzająca nawet dziś, mimo zmiany obyczajowego paradygmatu, dreszcz emocji. Wielu jest zdania, że to Connery ze swoim zniewalającym magnetyzmem, nienaganną sylwetką, charakterystycznym półuśmiechem i zwisającym z kącika ust papierosem przyczynił się do niesłychanej popularności cyklu.
Polityka
45.2020
(3286) z dnia 03.11.2020;
Pożegnania;
s. 75
Oryginalny tytuł tekstu: "007 razy siedem"