14 lat po jego śmierci teksty o Stanisławie Lemie z reguły nadal wyliczają rzeczy, które przepowiedział dawno temu. Pisać, że przewidział wirtualną rzeczywistość, inwazje wirusów komputerowych, druk 3D czy urządzenia do złudzenia przypominające dzisiejsze smartfony – to prawić komunały. Przypominać, że jeszcze w XX w. ostrzegał o zagrożeniu nowym terroryzmem, że zapowiadał rządy robotów sterujących naszymi poczynaniami na niwie matrymonialnej i zawodowej? To też dość szeroko dostępna wiedza.