Pierwsze wrażenia związane z pandemią bywały zróżnicowane. Odpoczywał słuch (mniejszy hałas) i węch (mniej spalin). Ale już wzrok bywał niepokojony widokiem pozamykanych placów zabaw, pustymi uliczkami i skwerami, przy których zwykle buzowało życie towarzyskie. Z niepokojem mijało się monofunkcyjne dzielnice biurowców, po których, jak w postapokaliptycznych wizjach, tylko hulał wiatr. I choć informacje o delfinach baraszkujących w kanałach Wenecji i dzikach wędrujących przez opuszczoną przez turystów Barcelonę okazywały się fake newsami, to każdy czuł, że puls miasta bije słabiej i gdzie indziej niż dotychczas, a pierzeje ulic z zamkniętymi knajpkami i sklepami czy miejskie parki nagle postrzegaliśmy z zupełnie innej perspektywy.