Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kultura

Polski kanon odmieńców

Queer w polskim kanonie literackim

Literatura polska kryje w sobie mnóstwo historii miłości między mężczyznami i między kobietami, transgresji i przekroczeń. Literatura polska kryje w sobie mnóstwo historii miłości między mężczyznami i między kobietami, transgresji i przekroczeń. Iza Kucharska
Można się zdziwić, jak wiele queerowych wątków kryje się w polskim kanonie literackim. Przypomina o tym cieszący się dużym zainteresowaniem tom „Dezorientacje”.
materiały prasowe

Artykuł w wersji audio

Kanon nasz taki mocny, polski, patriotyczny, miłość do dziewicy albo do ojczyzny, Konopnicka z „Rotą”, Żeromski z „Przedwiośniem”, Sienkiewicz z „Trylogią”. A tymczasem wystarczy uważniej się przyjrzeć, by zobaczyć, że w sercu naszego kanonu literackiego toczy się opowieść z gatunku tych nieheteronormatywnych. Literatura polska kryje w sobie mnóstwo historii miłości między mężczyznami i między kobietami, transgresji i przekroczeń. Tom „Dezorientacje. Antologia polskiej literatury queer”, wydany przez Krytykę Polityczną, ma ponad 900 stron, jest znakomicie opracowany przez trzech redaktorów naukowców: Alessandro Amentę, Tomasza Kaliściaka i Błażeja Warkockiego, a obejmuje polską literaturę od XVIII w. aż po 2018 r. I błyskawicznie sprzedał się cały nakład papierowego wydania tej antologii.

Czegoś takiego nie było do tej pory: – Nie chcieliśmy zrobić antologii polskiego homoerotyzmu – mówił Błażej Warkocki w podkaście POLITYKI. – Nie jest to też antologia pisarzy queer – taką literaturę może tworzyć każdy, bez względu na orientację. Chodziło o wyjście poza opozycję homo–hetero i stąd queer jako kategoria najbardziej pojemna.

Romantyczna homoprzyjaźń

„Trzeba by było osobną stworzyć płeć dla przyjaciół, jak jest dla miłości” – pisze Mickiewicz do Czeczota, który odpowiada mu, że „Ja ciebie więcej kochać muszę”. „Słodkość, jakiej w dotknięciu twych ustek kosztowałem” – to Zan do Chodźki. „Na twoim łonie zasnąć mi najmilej? I twoja rada najlepiej posili” – tak Franciszek Karpiński zwraca się w wierszu do przyjaciela. Właśnie od Karpińskiego zaczyna się ta antologia. Okazuje się, że w tamtym czasie zjawiska przyjaźni jednopłciowej były często ważniejsze od związków miłosnych.

Ostatnio głośno było o listach Chopina do przyjaciela Tytusa. Otóż warto przeczytać tutaj o fenomenie romantycznej przyjaźni, „miłości dusz”, która dziś może zaskakiwać intensywnością, ale która bywała silniejsza niż miłość ciał i oznaczała niezależność sfery miłosnej od życia seksualnego. „To zjawisko jest queerowe głównie z dzisiejszej perspektywy – mówił Błażej Warkocki w jednym z wywiadów. – Wtedy, w XVIII, XIX w. było bardziej normatywne. Spójrzmy na powieść Zygmunta Kaczkowskiego »Bracia ślubni«. To był przez pewien czas konkurent Sienkiewicza, pisał powieści historyczne. Z dzisiejszej perspektywy jest to absolutnie zadziwiające. Rzecz pisana w XIX w., ale dzieje się w XVII. Zaczyna się od tego, że dwóch młodych mężczyzn bierze ślub przyjaźni w kościele i wszystko wygląda niemal dokładnie tak, jakby to był ślub mężczyzny i kobiety”.

W XIX w. sfera uczuć najczęściej była oddzielona od sfery seksualnej. Słowacki czy Chopin kierowali uczucia do konkretnych osób, z dzisiejszej perspektywy brzmi to jednoznacznie, a tymczasem mieściło się w pojęciu męskiej przyjaźni. Taka romantyczna miłość jednopłciowa zanikła pod koniec XIX stulecia, kiedy w związku z rozwojem psychiatrii i seksuologii zaczęła być traktowana jako coś podejrzanego.

Przyjaźń kobiet od razu była niebezpieczna. „Na kobiecą przyjaźń nie było takiego kulturowego przyzwolenia, bo kobieca solidarność godziłaby w jakimś sensie w porządek społeczny” – mówi w jednym z wywiadów Tomasz Kaliściak. „Żmichowska chciała budować kobiecą wspólnotę, bo tym była grupa »Entuzjastek«, której celem było m.in. zdobywanie wiedzy, edukacja kobiet, krytyka tradycyjnej roli kobiety. W każdym razie było to, moim zdaniem, wówczas wywrotowe. Nie pasowało do normy”.

Nowoczesna II Rzeczpospolita

Nasz kanon siłą rzeczy jest męskocentryczny, bo to mężczyźni przede wszystkim tworzyli literaturę (to się zmienia bardzo wyraźnie po 1989 r.), ale autorzy antologii wydobywają też linię saficko-lesbiańską, zapoczątkowaną przez Narcyzę Żmichowską i jej koncepcję „posiestrzenia”. Tę tradycję pomniejszano i rugowano, ale we współczesnej literaturze coraz więcej autorek ją kontynuuje. Renata Lis pisała o „Białej Róży” Żmichowskiej jako powieści o polskiej Safonie, która „próbuje krzyczeć o swoim istnieniu, ale głos więźnie jej w gardle”. „Trupem w szafie jest tu problem »lesbijki«, nie to skąd się wzięła, ale to, jak nią pokierować, żeby się odnalazła w społeczeństwie i nie umarła przy tym wewnętrznie rozdwojona jak Biała Róża”.

Tadeusz Różewicz pisał o „Pogance” Żmichowskiej i o „posiestrzeniu” jako najdoskonalszej formie przyjaźni. W latach 70. jednak zanotował: „Mój cenzor wewnętrzny mówi mi, że i w naszych czasach miłość lesbijska nie jest rzeczą możliwą do pokazywania na scenie”. Utożsamiał „posiestrzenie” z lesbianizmem, ale dla Żmichowskiej to nie było równoznaczne, był to szerszy egzystencjalny projekt.

Pojęcie „posiestrzenia” przywołuje też Tadeusz Boy-Żeleński w 1927 r.: „Jesteśmy w przededniu nowej kodyfikacji – nowej ery” – pisze w tekście „Przedwiośnie?”. Dziś ten tekst robi duże wrażenie: „Bo jest w powietrzu coś, co by zdawało się świadczyć, że po dwóch tysiącach lat przerwy wracamy po trosze do innych pojęć”.

„Skoro zniknie odium ciążące na pewnych naturalnych – jak twierdzi dziś nauka – skłonnościach, pokaże się rychło, że sfera uczuć ludzkich szersza jest, niż to próbowano jej wmówić. Od wieków zmuszano je, aby się kryły pod ziemią, skazując najlepsze nieraz jednostki na hańbę, prześladowanie, wydając je na pastwę szantażu i brudu” – pisał Boy, a jego głos był częścią debaty wokół projektu nowego Kodeksu karnego, który wszedł w życie w 1932 r. i nie zawierał paragrafów penalizujących stosunki homoseksualne. W tamtym czasie był jednym z bardziej nowoczesnych pod tym względem. Ale, patrząc na dzisiejszą nagonkę na LGBT, widać, że ciągle możliwy jest regres.

Okazuje się też, że w literaturze dwudziestolecia międzywojennego znajdziemy więcej swobody – można było publicznie powiedzieć więcej niż potem w PRL, kiedy wątki homoseksualne musiały być ukryte i zamaskowane, tak jak u Iwaszkiewicza. Pojawiały się rozmaite „tajne znaki”, stanowiące według badacza Germana Ritza element „poetyki niewyrażalnego pożądania”. Chociaż kiedy spojrzymy na twórczość Białoszewskiego, to widać, że pisze o swoim homoseksualizmie dość otwarcie, tylko bardzo prywatnie. Te wątki są lepiej czytelne dziś, kiedy znamy jego „Tajny dziennik”. Otwierającym dla niego przeżyciem była wizyta w Nowym Jorku, w klubach dla homoseksualistów, z których człowiek wychodzi „nasycony, wymaglowany, usatysfakcjonowany i nierozpoznany”. W „Tajnym dzienniku” wspomina też: „Kiedy byłem chłopcem, moi przygodziarze, nim rzecz się zaczynała, pytali nieraz: pan z miłości czy za pieniądze?”.

Patronką „Dezorientacji” jest m.in. Maria Janion i jej antologia „Transgresje” z lat 80., a szczególnie tomy „Odmieńcy” i „Galernicy wrażliwości”, w których znalazły się rozmaite teksty, polskie i zagraniczne – poetyckie, prozatorskie, naukowe – połączone kategoriami wrażliwości i odmienności. „Transgresje” wydobyły z przeszłości i trwale wprowadziły do polskiej kultury rozmaitych odmieńców. – To pojęcie „odmieńcy” w latach 90. zaczęło funkcjonować jako rodzimy synonim pojęcia „queer” i przyjęło się w polskiej kulturze – mówi POLITYCE Kaliściak. W „Dezorientacjach” autorzy przypominają wywiad z Marią Janion z 1998 r., w którym mówiła o swoim patronie Hansie Mayerze i jego książce „Odmieńcy” o ludziach zmarginalizowanych, odrzuconych i wykluczonych, czyli o Żydach, kobietach i homoseksualistach. Janion w swoich badaniach szła właśnie w tym kierunku.

W „Dezorientacjach” mamy więc też rozmaite figury transgresji i próby przekraczania norm i wzorców płciowych. Na przykład kobieta rycerz u Mickiewicza w „Śmierci Pułkownika”: „Lecz ten wódz, choć w żołnierskiej odzieży,/Jakie piękne dziewicze ma lica?/Jaką pierś? – Ach to była dziewica,/To Litwinka, dziewica-bohater/Wódz Powstańców – Emilija Plater!”. Mickiewicz kilkakrotnie opisywał bohaterskie wojowniczki w męskim przebraniu. Natomiast na przełomie XIX i XX w. postacią symbolem dla wszelkiej nieheteronormatywności stała się Maria Komornicka, która w 1907 r. dokonała faktycznej transgresji i przybrała imię Piotr Odmieniec Włast.

Pal Sienkiewicza

W centrum polskiego kanonu są nie tylko wątki homoerotyczne, ale i homofobiczne: jak choćby słynna scena nabijania na pal Azji Tuhajbejowicza u Sienkiewicza. Znalazła się tutaj, bo to obraz upokarzającej śmierci, trochę jakby wyjęty z sadomasochistycznej fantazji. – W którymś momencie pada nawet pojęcie „przeciwko naturze”, które było używane w XIX w. jako określenie homoseksualizmu. Ta scena wydała nam się niepokojąca – mówi Błażej Warkocki.

U Sienkiewicza tematyka okołohomoerotyczna pojawia się w wielu utworach, choćby w „Quo vadis”, gdzie mamy postać Petroniusza, wzorowaną na XIX-wiecznych homoseksualistach, i zdegenerowanego Nerona. W polskiej kulturze bardzo wiele znajdziemy opisów homofobicznych rytuałów – w literaturze współczesnej pojawiają się choćby w „Murach Hebronu” Andrzeja Stasiuka czy u Doroty Masłowskiej w „Wojnie polsko-ruskiej”. Mężczyźni muszą udowadniać, że są wystarczająco męscy, bo inaczej zostają wyśmiani czy upokorzeni – takich scen jest mnóstwo.

W 1998 r. Janion wypowiedziała zdania, które dziś brzmią niepokojąco aktualnie, jakby przewidywała rozwój wypadków: „Obawiam się, że w Polsce nadchodzi zmierzch nawet dla tak niedługo istniejących gender studies, a zmiany polityczne bardzo szybko negatywnie odbiją się na kierunkach badań”. Ale „Dezorientacje” wybrzmiewają innym akcentem, przynoszą zakończenie, które jest rodzajem marzenia i prowokowania przyszłości: to fragment dramatu Jolanty Janiczak o miłości Marii Konopnickiej i Marii Dulębianki („O mężnym Pietrku i sierotce Marysi”), w którym zostaje proklamowana polska ustawa o związkach partnerskich. „Dezorientacje” można czytać na wyrywki i po kolei, bo wciągają w każdym momencie. To lekcja wszelkiej odmienności i opowieść o „wychodzeniu z szafy” oraz rozszczelnianiu norm. Oby w rzeczywistości też zdarzyło nam się takie dobre zakończenie.

Polityka 14.2021 (3306) z dnia 30.03.2021; Kultura; s. 100
Oryginalny tytuł tekstu: "Polski kanon odmieńców"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama