Amerykańska Akademia Filmowa uznała, że najlepszym dziełem minionego roku jest „Infiltracja” Martina Scorsese, co wprawiło w zdumienie samego nagrodzonego oraz publiczność. Zasłużonemu reżyserowi Oscar się należał, ale za wcześniejsze filmy. Akademia postanowiła naprawić swój błąd i tak doszło do kompromitacji.
W sumie „Infiltracja” dostała cztery statuetki, czyli najwięcej, w tym za reżyserię. Już po wysłuchaniu tego werdyktu Scorsese zapytał pół żartem: „Czy sprawdziliście dobrze kopertę?”. Potem jednak wyjął kartkę z naszkicowanym tekstem podziękowania – można zatem wnioskować, że jednak po cichu liczył na nagrodę, choć raczej nie na tę najważniejszą.
Co mogło urzec akademików w „Infiltracji”, nie sposób odgadnąć. Po pierwsze, nie jest to rzecz oryginalna, lecz remake powstałego przed paroma laty w Hongkongu obrazu „Infernal Affairs”, po drugie, podobne historie o gangsterach i policjantach już nieraz oglądaliśmy (w Polsce film przemknął przez ekrany i dopiero w przedoscarowy weekend wyświetlało go jedno warszawskie kino na jedynym seansie o 22.45 i w najmniejszej sali). Są tu dobre role Leonarda DiCaprio i Marka Wahlberga, jednak tylko ten drugi zasłużył na nominację, ale na nic więcej. Tak czy inaczej, w kronikach nagród Amerykańskiej Akademii Filmowej może wreszcie znaleźć się wpis: Martin Scorsese dostał w końcu Oscara!
Bez sensacji
Poza tym w zasadzie większych sensacji nie było. Zaskoczeniem mogą być tylko dwa Oscary dla „Dreamgirls” (8 nominacji) czy zaledwie jeden dla obrazu „
Oscar dla "Infiltracji" Martina Scorsese zdumiał reżysera i publiczność.
Reklama