Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kultura

Podróż do źródeł hejtu

Mit artysty darmozjada

Jak mówił Sidney Polak w internetowym starciu z Krzysztofem Stanowskim, nieformalnym liderem nowego antyartystycznego ruchu – trudno dalej żyć w XIX-wiecznej wizji kapitalizmu. Jak mówił Sidney Polak w internetowym starciu z Krzysztofem Stanowskim, nieformalnym liderem nowego antyartystycznego ruchu – trudno dalej żyć w XIX-wiecznej wizji kapitalizmu. Marcin Bondarowicz
Debata o zawodzie artysty i projekcie ustawy, który ma go regulować, wskrzesiła mit artysty darmozjada. Mocno w Polsce zakorzeniony.
Z artystami jest kłopot. I wygląda na to, że w Polsce mieliśmy go od dawna.PantherMedia Z artystami jest kłopot. I wygląda na to, że w Polsce mieliśmy go od dawna.

Weźmy takie kopanie rowów – jeśli ktoś kopie złe rowy, to dlaczego należy go w jakikolwiek sposób wspierać, powinien się albo podszkolić, albo zmienić zawód” – na takim przykładzie Kazik Staszewski tłumaczył w RMF FM swoją niechęć do ustaw wspierających artystów. Trwa kolejna już odsłona medialnych sporów o profesjonalne aspekty sztuki. Specyfikę stosunku dzisiejszej polskiej opinii publicznej do artystów definiował niedawno Bartek Chaciński (POLITYKA 22): „artyści, choć kochani pojedynczo, łatwo stają się zbiorowym wrogiem publicznym”. Może dlatego, że określani jako grupa zawodowa tracą nimb wyjątkowości, który we wciąż silnym u nas romantycznym micie artysty kłóci się ze sferą ekonomicznego dobrostanu? A przecież opowieści o wielkich karierach, za którymi idą wielkie pieniądze, raczej nie psują reputacji twórców. Kiedy Olga Tokarczuk otrzymywała literackiego Nobla, media skrzętnie wyliczały pieniężną wysokość nagrody, a mimo to nie było głośnych przypadków piętnowania za kłujący w oczy przychód finansowy.

Tak czy inaczej – z artystami jest kłopot. I wygląda na to, że w Polsce mieliśmy go od dawna.

Narodowy antyelitaryzm

W II Rzeczpospolitej intensywnie spierano się z romantycznym mitem, który oddalał „sztukę” od „życia”, więc tym bardziej w oczach zwyczajnych ludzi deprecjonował społeczną kondycję artysty. W latach 20., piórem Tadeusza Peipera w krakowskiej „Zwrotnicy”, dobijali ten mit awangardziści, drwiąc z młodopolskiej postaci „artysty kapłana”, kultywowanej – jak pisał Peiper – przez „kamedułów sztuki”. Sztuka, zdaniem lidera awangardy krakowskiej, winna być rewolucyjna ze swej istoty; winna być nawet nie „dla proletariatu”, ale wręcz „proletariatem”.

Polityka 25.2021 (3317) z dnia 15.06.2021; Kultura; s. 78
Oryginalny tytuł tekstu: "Podróż do źródeł hejtu"
Reklama