Ponad 120 wykonawców podpisało się w maju pod listem otwartym, w którym ostro krytykowali największą muzyczną platformę streamingową na świecie. Tym razem nie chodziło jednak o wypłacane artystom tantiemy. „Spotify twierdzi, że technologia potrafi rozpoznać stan emocjonalny, płeć, wiek czy akcent słuchacza, aby dzięki temu podsuwać mu lepsze rekomendacje. To niebezpieczne naruszenie prywatności i praw człowieka. Nie powinno z niej korzystać ani Spotify, ani żadna inna firma” – ostrzegali wspólnie m.in. Tom Morello z Rage Against the Machine, raper Talib Kweli, grupa DIIV czy jazzman Ken Vandermark. Do protestu dołączyło prawie 60 organizacji pozarządowych z całego świata na czele z Amnesty International.
Ich oburzenie wywołały doniesienia, że Spotify uzyskało patent na algorytmy monitorujące głos użytkowników oraz dźwięki z ich otoczenia. System miałby rozpoznawać „intonację, rytm, akcent i inne elementy mowy”, aby lepiej poznać daną osobę i potencjalnie jej upodobania. A także dowiedzieć się, czy w danym momencie słucha muzyki w samotności czy może w grupie innych osób – wtedy ułożyłby np. żywszą, pogodniejszą playlistę. Sygnatariusze listu podkreślają, że takie podsłuchiwanie narażałoby nas na „emocjonalną manipulację”, dyskryminację, jak również – pogłębienie nierówności w branży muzycznej.
W odpowiedzi na te obawy jeden z dyrektorów platformy zapewnił, że nigdy nie korzystała i nie zamierza ona korzystać z takiej technologii, a badacze Spotify opatentowują wiele innowacji, które nigdy później nie są wdrażane. Zasugerował wręcz, że chodzi raczej o blokowanie pewnych pomysłów ze względu na „odpowiedzialność za użytkowników platformy” i za całe społeczeństwo.
Problem w tym, że serwisy streamingowe – obok Spotify (365 mln użytkowników w 178 krajach świata) także Apple Music (70 mln) czy Amazon Music (55 mln) – już teraz oskarża się o manipulacje i pogłębianie nierówności.