Losu nie oszukasz
Najlepsze scenariusze pisze życie. Rozmowa z czeską dokumentalistką Heleną Třeštíkovą
JANUSZ WRÓBLEWSKI: – Każde życie jest ciekawe?
HELENA TŘEŠTÍKOVÁ: – Nie. Jedno bardziej, inne mniej.
A które jest?
Tego nie wiadomo. Jeśli się kręci filmy taką metodą jak ja, czyli czasozbiorczą – obserwując przez kilkanaście lat albo więcej czyjeś zmagania z losem – nie ma pewności, że może się z tego coś interesującego wyłonić.
Jednak na ekranie wszystko wydaje się wyjątkowe. Na przykład w „Katce” młoda dziewczyna o urodzie modelki marzy o wyjeździe z kraju, a potem zaczyna kraść i stacza się na dno. René, tytułowy bohater innego filmu, próbując udowodnić ojcu, że jest kimś, ląduje w więzieniu. Jak w thrillerze.
Katkę poznałam w szpitalu psychiatrycznym. Leczyła się z uzależnienia od narkotyków. Myślałam, że uda mi się nakręcić dokument o wychodzeniu z nałogu. A ona wcale nie rzuciła ćpania, tylko coraz głębiej w to szła. Wybrała życie na śmietniku. W przypadku René zastanawiałam się, co się stanie z człowiekiem, który jako nastolatek trafia za kraty. Miałam nadzieję, że jakoś sobie poradzi. A jego pociągały szybkie pieniądze, okradał ludzi i natychmiast wrócił do celi, gdzie spędził w sumie 11 lat. Nie da się przewidzieć tego, co przynosi życie.
W „Historii małżeńskiej” 37 lat obserwacji i też na końcu klęska.
Ivkę Sýkorovą i Vacka Strandę poznałam w 1980 r., przygotowując projekt poświęcony sześciu młodym parom, które zamierzały się pobrać w tym samym urzędzie stanu cywilnego. Celem było dowiedzenie się, co te małżeństwa (w przedziale wiekowym od 18 do 24 lat) wzmacnia i jak długo przetrwają. W każdym związku coś się działo, powstał z tego cykl telewizyjny, ale tylko Strandom poświęciłam dodatkowy pełnometrażowy dokument.