Zanim zaczął pełnić rolę azylu dla zmęczonych pandemicznymi ograniczeniami, miejscem oddechu od skażonej koronawirusem i smogiem cywilizacji, zdążył obrosnąć w symbole i znaczenia. W „Boskiej komedii” Dantego był mroczną gęstwiną i symbolem zagubionej w chaosie doczesności ludzkiej duszy, w melancholijnych komediach Szekspira – miejscem ucieczki od opresyjnej cywilizacji, sceną eksperymentów, przemian i szaleństw. W „Walden, czyli życie w lesie” Henry’ego Davida Thoreau – samotnią, w której filozof z siekierą przez dwa lata szukał połączenia z naturą, co zaowocowało kolejną książką: „Obywatelskim nieposłuszeństwem”. A w „Miasteczku Twin Peaks” Davida Lyncha i Marka Frosta zamieszkiwało go zło tak potężne, że nawet Laura Palmer i agent specjalny FBI Dale Cooper nie dali mu rady.
Masowe wycinki i nadciągająca katastrofa klimatyczna kazały twórcom szukać w lasach symboliki ekologicznej. W kolejnych inscenizacjach „Wujaszka Wani” Czechowa nieoczekiwanie najgłośniej wybrzmiewał napisany w końcówce XIX w. monolog doktora Astrowa o rabunkowej gospodarce leśnej w Rosji i jego przypominającej walkę z wiatrakami misji nasadzeń i zakładania szkółek. W gwiazdorskim spektaklu w reż. Iwana Wyrypajewa z warszawskiego Polskiego scenę i historię zdominowały olbrzymie świerki. W „Kinie moralnego niepokoju”, wystawionym w Nowym Teatrze w Warszawie, Michał Borczuch połączył leśne eseje Thoreau z rekonstrukcją scen z „Amatora” Kieślowskiego, całość umieścił we współczesnym kontekście i w monumentalnej, wybetonowanej przestrzeni. Lasy zostały wycięte pod autostrady, drzewa zastąpiły słupy świetlówek, jeziora wyschły, zostały tylko powidoki i sztuka, która je na chwilę ożywia. Czy przejmie funkcję samotni, azylu, w którym kiedyś filozofowie wymyślali idee, projektowali nowy świat?