O opowiadaniu Stawińskiego zrobiło się głośno w środowisku filmowym jeszcze przed jego publikacją. Tadeusz Konwicki, który już wówczas opiekował się działem literackim w powstałym niedawno zespole Kadr, dostrzegł w „Kanale” materiał na film. Oczywistym kandydatem na reżysera tego projektu był Andrzej Munk. Munk i Stawiński współpracowali już bowiem przy „Człowieku na torze”. Munk nie zdecydował się jednak na reżyserię „Kanału”. Któregoś dnia zszedł ze swoim operatorem Romualdem Kropatem do jednego z warszawskich kanałów i stwierdził, że realizacja podobnego filmu jest niemożliwa. Munkowi zależało na zachowaniu jak największego realizmu tej opowieści, a jego zdaniem na ekranie nie dałoby się odtworzyć ani nieprzebranej ciemności panującej pod ziemią, ani nieznośnego smrodu ścieków.
Wobec odmowy Munka Konwicki przekazał tekst Stawińskiego Andrzejowi Wajdzie. I właśnie w tym momencie zaczął się rodzić jeden z najważniejszych filmów w historii polskiego kina.