Dla czytelników, którzy z uwagą śledzili komiksy superbohaterskie publikowane w Polsce przed laty przez wydawnictwo TM-Semic, lektura opasłego tomu „Batman: Knightfall. Prolog” (różni autorzy, przeł. Tomasz Sidorkiewicz, Story House Egmont, 4/6) będzie okazją do sentymentalnej wyprawy w przeszłość. A przecież to dopiero początek wielkiej, rozpisanej na pięć ksiąg sagi. „Knightfall” – epicka opowieść o klęsce Batmana w wojnie z przestępczością i jej konsekwencjach dla Gotham City – ma wszystkie wady i zalety popularnych komiksów z lat 90.: sprawnie poprowadzoną akcję, szybkie tempo, szeroko nakreślone tło, a jednocześnie mnogość przeplatających się wątków, olbrzymią liczbę drugoplanowych postaci (często niemających poważniejszej roli do odegrania) i skłonność do moralizatorstwa. Była publikowana na łamach kilku tytułów przez ponad dwa lata, pracował nad nią zastęp artystów i scenarzystów, więc bywa nierówna. Całość odcisnęła jednak wyraźne piętno na dalszych losach obrońcy Gotham – to na łamach tej sagi debiutował Bane, jeden z najpotężniejszych przeciwników Mrocznego Rycerza. Czytelnicy niezainteresowani komiksem superbohaterskim pewnie będą „Knightfall” omijać szerokim łukiem, tym bardziej że całość (kolejne tomy ukazywać się będą do 2023 r.) liczy z górą trzy tysiące stron. Warto jednak pamiętać, że to ważny tekst kultury masowej, który stał się inspiracją nie tylko dla licznych naśladowców, lecz także dla filmów o Batmanie: zarówno campowej wizji Joela Schumachera, jak i realistycznej trylogii Christophera Nolana.
Ocena: 4/6
*
Dla równowagi komiks ambitniejszy, który sięga w przeszłość jeszcze dalej, bo do czasów rewolucji francuskiej. „Wolność albo śmierć” (Kultura Gniewu, 5/6), świetny debiut Aleksandry Herzyk, zrodził się jako praca dyplomowa na krakowskiej ASP, lecz artystka zdecydowała się rozwinąć fabułę do pełnego metrażu.