Chlebek na słodko
Houellebecq, „Unicestwianie” i chlebek na słodko. Coś tu nie wyszło
Zainteresowanie nową powieścią Michela Houellebecqa w Polsce było tak wielkie, że wydawnictwo W.A.B. przyspieszyło premierę najdłuższej jego powieści „Unicestwianie” (w polskiej wersji ponad 600 stron w przekładzie Beaty Geppert) o tydzień. Lubimy go, doczekał się u nas tylu czułych potocznych określeń: „Chlebek”, „Łelbek”, „Elebelek”, a nawet, excusez le mot, „Ujebek”. „Uwielbiam jego outfity” – napisał ktoś pod zdjęciem, na którym wyglądał jak zawsze, czyli jak bezzębny lump w czapce, w wiszących spodniach, z nieodłącznym papierosem albo reklamówką (w garniturze widziano go pewnie raz – na ślubie).
Houellebecq ma wiele czaru, jego postać mówi nam, że „jestem, jaki jestem, i nie będę udawał, że jestem kimś innym, przecież i tak świat zmierza do końca”. Jeszcze bardziej zyskał wiarygodności jako bohater filmu „Porwanie Houellebecqa”, w którym rzeczywiście był sobą, natychmiast wzbudzał ogromną sympatię, a jednocześnie był przecież bohaterem fikcji. I to przecięcie fikcji i życia prawdziwego człowieka wzmacnia jego pisarstwo, w którym typowi bohaterowie – pesymiści i nihiliści, borykający się z impotencją – kojarzą się z nim samym.
„Mapa i terytorium” pozostanie jedną z najlepszych powieści ostatnich lat. W świecie postludzkim pisarz ocalił tylko sztukę, która jest przeciw życiu i przeciw światu. „Uległość” z kolei była jedną z najbardziej dyskutowanych, orwellowskich wizji przyszłości. Media rozpisywały się od dawna o kasandryczności jego prozy, bo rzeczywiście: „Platforma” opisuje zamach terrorystyczny, a niespełna tydzień po premierze świat zadrżał na wieść o atakach 11 września. „Uległość” ukazała się 7 stycznia 2015 r.