Jeśli chodzi o muzykę, jesteśmy mniej więcej w połowie lat 80. I nie chodzi tu nawet o to, że młodzież masowo słuchała przez ostatnie miesiące przypomnianych w serialu „Stranger Things” starych utworów Kate Bush czy Metalliki. Chodzi o to, że ci młodzi ludzie – niczym ich rodzice – kupują tę muzykę na płytach gramofonowych. I nie jest to już, jak się początkowo wydawało, kaprys jednego czy dwóch sezonów.
Bestseller 2021 r., album Adele „30”, osiągnął niemal milionową sprzedaż tylko w wersji winylowej. A opublikowana rok później płyta Taylor Swift „Midnights” ten milion przekroczyła, od początku ciesząc się większym zainteresowaniem na winylu niż w wersji CD. Łączna sprzedaż płyt winylowych w 2021 r. przekroczyła w samych tylko Stanach Zjednoczonych 40 mln sztuk, co oznacza poziom z 1986 r. A wtedy na listach bestsellerów dominowały takie płyty, jak „Graceland” Paula Simona, „So” Petera Gabriela czy „Master of Puppets” Metalliki, którą zresztą przypomniał czwarty sezon „Stranger Things”, rozgrywający się właśnie w 1986 r.
W styczniu br. doszło również do przełomu w polskim notowaniu płytowych bestsellerów, Oficjalnej Liście Sprzedaży (OLiS). Po raz pierwszy zaczęło ono osobno odnotowywać tygodniową sprzedaż winyli. W pierwszej piątce najnowszej listy dominują jednak tytuły stare i dobrze znane. Jest kompilacja nagrań Zbigniewa Wodeckiego, wznowienie najsłynniejszej płyty Myslovitz, bestsellerowy album Kayah i Bregovicia, a wreszcie piosenki z „Pana Kleksa” w filmowej wizji sprzed 40 lat. Tylko „Lata dwudzieste” Dawida Podsiadły są w tej czołówce nowym albumem. Podczas gdy młodzi odkryli w winylach coś modnego, starszym płyty gramofonowe kazały powrócić do dawnej pasji.