Masz dar, celebruj dar
Brian Cox, czyli Logan Roy. Fascynujący bohater serialu „Sukcesja” podbija świat
Mimo grubo ponad półwiecza na scenie i przed kamerami, idących w setki większych i mniejszych ról, jeszcze do niedawna Brian Cox wciąż mógł przemierzać ulice nieniepokojony. Latem 2018 r., wraz z premierą pierwszego sezonu „Sukcesji” w HBO, jego anonimowość się ulotniła, a kolejni dziennikarze pytają, czy nie ma dość ludzi zatrzymujących go i proszących, by wypowiedział ikoniczną frazę granego przez siebie bohatera: „Fuck off”. A on niezmiennie i z kamienną twarzą im odpowiada, że jest bardziej niż szczęśliwy, mogąc zadośćuczynić takim prośbom.
Więcej kłopotu nastręcza odpowiedź na kolejne, cisnące się na usta pytanie: Ile w Coxie jest Roya i na odwrót? Czy aktor działa na ekipę „Sukcesji” podobnie onieśmielająco co Logan Roy na swoją rodzinę i podwładnych? W „The Wrap” tłumaczył ze śmiechem: „Nie, bo wiedzą, jakim idiotą jestem! Nikogo nie onieśmielam i nie zastraszam”. Ale kontynuował, nawiązując do swoich teatralnych i brytyjskich korzeni, i zrobiło się poważniej: „Chcę tylko, żeby wszyscy wzięli się do pracy i ją wykonywali. Jest coś, czego wielu amerykańskich aktorów nie rozumie. Są zajęci orką swojej bruzdy – i robią to znakomicie – ale jest jeszcze jeden element, który polega na harmonii grupy, harmonii ludzi robiących przedstawienie. I ta harmonia jest równie ważna, co twój własny występ”. Bo Brian Cox ma w sobie zarówno zdrowy dystans do siebie i aktorstwa, jak i pewność, że talent, wiedza i doświadczenie pozwalają mu na formułowanie mocnych sądów i jasnych oczekiwań. Czego wyrazem są zarówno jego role, jak i trzy wydane autobiografie.
Pierwszą, „Salem to Moscow: An Actor’s Odyssey” (Z Salem do Moskwy: odyseja aktora), opublikował w 1991 r. Brytyjska widownia wciąż pamiętała niecodzienne doznania, jakie zaoferowała jej inscenizacja „Tytusa Andronikusa” Szekspira w reż.