Lekcje z kolekcji
Największa w historii wystawa dzieł Vermeera. Tak zrobili to Holendrzy
Największą w historii wystawę dzieł Johannesa Vermeera w Rijksmuseum można oglądać już od 10 lutego. W sumie sprzedano na nią 450 tys. biletów, można więc szacować, że jak dotąd odwiedziło ją ok. 340 tys. osób. To jedna z tych megawystaw, które zarówno same muzea, jak i media określają „once in a life-time opportunities”. Czytając nagłówki, można pomyśleć, że żyjemy w świecie po brzegi wypełnionym takimi „okazjami życia” czy „jedynymi szansami”, więc chyba, wbrew semantyce, nie szkodzi, jeśli równie seryjnie je marnujemy. Ale Vermeera – rekordowe 28 (choć teraz, kiedy „Dziewczyna z perłą” powróciła do swojego macierzystego muzeum w Hadze, 27) dzieł wystawianych w Amsterdamie przez Rijksmuseum – zobaczyć warto. Warto też, przy tej okazji, zajrzeć za kulisy tworzenia wystaw – nie tylko tych ogromnych, ale także trochę mniejszych.
Marzenie kustosza
Typowa ścieżka przy pracy nad dużą wystawą? Kustosz wpada na pomysł, zgłasza go zarządowi muzeum, dopracowuje kolejne kwestie: artystyczne, administracyjne, organizacyjne, ekonomiczne. – Mój pierwszy kontakt, kiedy pomyślę o wystawie, to zespół konserwatorski, bo trzeba odpowiedzieć na zasadnicze pytanie: co nadaje się do eksponowania w warunkach, które jesteśmy w stanie stworzyć? – tłumaczy kustosz Beata Romanowicz z Muzeum Narodowego w Krakowie.
Kolejna kluczowa decyzja to ta, czy wystawa sięgnie po zbiory własne, czy po wypożyczone. – To nie jest tak, że z własnych zbiorów nie można zrobić świetnej wystawy, przykładem była nasza wystawa Hokusaia w 2021 r., przyjeżdżali na nią ludzie z całego świata. Ale jeśli zdecydujemy się wypożyczać, to trzeba się zastanowić skąd? A to oznacza kontakt z muzeami, instytucjami, kolekcjonerami, często osobami prywatnymi – trzeba szukać nie tylko w prywatnych kolekcjach, ale ba – czasem w czyichś mieszkaniach!