Ukazanie się drugiego, poszerzonego wydania książki Mariusza Urbanka „Zły Tyrmand”, której pierwsze wydanie ukazało się w 1992 r., jest wydarzeniem godnym zauważenia z dwóch względów. Po pierwsze więc dlatego, że na naszym zasypanym książkami rynku w ogóle wznowienie czegokolwiek należy do ewenementów. Po drugie, że w owym wznowieniu, wzbogaconym przez autora o nowe rozdziały i przygotowanym starannie przez Iskry, odbija się osobliwa aura, jaka zapanowała obecnie wokół osoby i twórczości Leopolda Tyrmanda.
Wydawało się, że w pierwszym wydaniu „Złego Tyrmanda” Mariusz Urbanek – pisarz solidny, zręczny i błyskotliwy, co rzadko chodzi ze sobą w parze, autor „Polski jak obwarzanek”, „Szwoleżera na Pegazie” o Wieniawie-Długoszowskim, ostatnio zaś znakomitych „Kisielewskich” o Janie Auguście, Zygmuncie, Stefanie i Wacku Kisielewskich – napisał o Tyrmandzie wszystko. Dotarł do wszystkich, którzy znali zmarłego w 1985 r. pisarza, rozmawiał ze wszystkimi, którzy mieli na temat jego osoby i twórczości cokolwiek do powiedzenia, przeczytał wszystkie publikacje Tyrmanda oraz opinie i recenzje na ich temat.
Jedynym ważnym brakiem pierwszej edycji był brak głosu byłej żony Tyrmanda Barbary Hoff, która tym razem zgodziła się rozmawiać z autorem. Przybyły też w nowym wydaniu relacje i wspomnienia Bohdana Tomaszewskiego i Józefa Hena, a także m.in. głos p. Zawiszy, towarzysza Tyrmanda z wileńskiego więzienia za władzy radzieckiej. Ten głos jest zresztą znamienny: do relacji Franciszka Walickiego i innych, że Tyrmand w Wilnie pracował w „Komsomolskiej Prawdzie”, uchodząc przez jakiś czas za gwiazdę tego pisma, dodaje akcent heroiczny – że równocześnie konspirował z polskim podziemiem, za co otrzymał 8 (chociaż sam utrzymywał, że 25) lat więzienia.
Fundacja Kultury Polskiej przysłała mi niedawno zaproszenie, abym się z nią przeszedł 'śladami Tyrmanda' po Warszawie, co jest mistyfikacją, bo śladów tych już dawno nie ma. Skąd zatem bierze się rosnąca z roku na rok legenda autora 'Złego'.
Polityka
25.2007
(2609) z dnia 23.06.2007;
Kultura;
s. 68
Reklama