Fest problem
Miał być Fest Festival, jest fest problem. Co poszło nie tak? Właściwie wszystko
Fest Festival miał być jednym z muzycznych wydarzeń lata: kilkadziesiąt tysięcy osób pod sceną, zespoły Chemical Brothers i Kasabian w rolach głównych gwiazd, mnóstwo wydarzeń towarzyszących w pięknej scenerii parku Śląskiego. Skończyło się koncertową katastrofą, którą wcześniej znaliśmy głównie z filmów dokumentalnych o napompowanym influencerską ściemą festiwalu Fyre.
Napięcie przed imprezą w Chorzowie też budowano miesiącami. Balon pękł nagle, na początku sierpnia, tuż przed inauguracją Festu. Muzycy Kasabian już tydzień przed startem imprezy wiedzieli, że na Śląsk nie lecą. W środę 2 sierpnia koncert zniknął z rozpiski trasy brytyjskiej grupy, mimo to jeszcze w piątek sprzedawano na niego bilety. W czwartek regionalny portal Ślązag poinformował o wycofaniu się z pracy przy festiwalu agencji ochrony. W piątek rano stanęła budowa scen i całej festiwalowej infrastruktury. Grad pytań, utopionych pieniędzy i oświadczenie organizatorów fest kuriozalne. Koniec imprezy. I co dalej?
Czwarta edycja Fest Festivalu, zaplanowana na 9–13 sierpnia, miała być najbardziej spektakularną z dotychczasowych. Zapowiadano występy 200 artystów i pobicie zeszłorocznego wyniku ok. 50 tys. sprzedanych biletów. Załóżmy nawet, że w to drugie można było powątpiewać: dużo większy, bardziej znany, gwarantujący mocniejszy program Open’er w ostatnich latach przyciągał ponad 100 tys. ludzi. Można było, ale Fest też miał już jaką taką markę, trzy lata doświadczeń i rozwoju (w 2019 r. startował z poziomu 16-tysięcznej widowni) oraz kilka niepodważalnych atutów. Spektakularną scenerię – teren parku Śląskiego, jednego z największych śródmiejskich parków w Europie (535 ha!) – lokalizację w samym centrum ponaddwumilionowej konurbacji, wygodne położenie dla zagranicznej publiczności, przede wszystkim z Czech, Słowacji, Austrii, Węgier czy Niemiec.