Znachor na chore dusze
Znachor 3.0. Potrzebowaliśmy nowej wersji tego hitu wszech czasów
Ekranizacje Michała Waszyńskiego i Jerzego Hoffmana nie bały się obecnego w książce patosu. Wyreżyserowana przez Michała Gazdę i pokazywana przez Netflix wersja przenosi tę historię bliżej ziemi i bliżej współczesnej wrażliwości.
Dobrze tę różnicę oddaje już pierwsza scena operacji. Profesor Rafał Wilczur niczym demiurg przywraca gasnące życie. Tadeusz Dołęga-Mostowicz tak to opisał w powieści z 1936 r.: „Sinaworóżowawa poduszka płuca wzdęła się spazmatycznym oddechem i skurczyła się nagle. Raz, drugi, trzeci. Kawałek żywego mięsa w lewej dłoni profesora zadygotał. Z małej ranki na fioletową błonę spłynęło kilka kropli krwi. W oczach wszystkich obecnych zamigotało przerażenie. Rozległ się cichy syk tlenu, a igła rekordu wniknęła znowu pod skórę chorego. Grube palce profesora ściskały się i otwierały rytmicznie. Jeszcze kilka sekund i ranka była oczyszczona. Cieniutka nić chirurgiczna miała teraz dokonać dzieła. Jeden, drugi, trzeci szew. To było wprost nie do uwierzenia, że te ogromne ręce zdolne są do takiej precyzji. Ostrożnie złożył serce i przez chwilę wpatrywał się w nie uważnie. Pęczniało i wiotczało nierównym tempem, ale niebezpieczeństwo już minęło. Wyprostował się i dał znak”.
W nowym filmie kamera pokazuje na zbliżeniu zamaskowaną twarz chirurga, widać narzędzia i słychać komendy, które wydaje instrumentariuszce. Ale kiedy zobaczymy szeroki plan, ta ostatnia okaże się małą dziewczynką, sala operacyjna – mieszczańskim salonem, a zabieg to przyszywanie filcowego serca szmacianej lalce. Jednak lekarz, choć sprawa dotyczy tylko zabawki ukochanej córki, jest w pełni profesjonalny i zaangażowany. Podobnie jak ekipa, która go powołała do nowego, ekranowego życia.
Talent i serce
– Akcja toczy się w latach 20.