Kultura

Janusz Grudziński (1961–2023). Kult bez niego brzmiałby inaczej

Janusz Grudziński, zdjęcie z 2011 r. Janusz Grudziński, zdjęcie z 2011 r. Tomasz Stańczak / Agencja Wyborcza.pl
W wieku 61 lat zmarł Janusz Grudziński, przez dekady czołowy muzyk Kultu, współtwórca repertuaru i stylu tej grupy, jeden z niedocenianych w Polsce rockowych klawiszowców.

Jak najszybciej zrozumieć znaczenie Janusza Grudzińskiego na polskiej scenie muzycznej? Posłuchać „Arahji”, kluczowej piosenki Kultu, z partią organów równie istotną co wokalna linia Kazika Staszewskiego. Albo „Gdy nie ma dzieci” (jak wiele utworów grupy współkomponowanego przez „Grudę”) z prostą fortepianową linią nadającą nagraniu rytmiczny charakter, a później jazzującego „Z archiwum polskiego jazzu” opublikowanego na tej samej płycie „Ostateczny krach systemu korporacji”.

Trudno sobie bez Grudzińskiego te utwory wyobrazić. Młodsi mogą z kolei poszukać czołówkowego motywu z telewizyjnego serialu „Tata, a Marcin powiedział” emitowanego w drugiej połowie lat 90. – bodaj najbardziej rozpoznawalnego tematu ilustracyjnego, który napisał wieloletni klawiszowiec Kultu.

Czytaj też: Dzieje rocka w PRL

Janusz Grudziński, jedyny taki klawiszowiec

Staszewski ściągnął go do zespołu jeszcze w 1982 r., kilka miesięcy po starcie, jako kolegę z wydziału, dobrze zapowiadającego się socjologa (studiował też archeologię śródziemnomorską), który był zarazem wszechstronnym instrumentalistą – potrafił grać na wiolonczeli, gitarze czy fortepianie. Na wiele lat Grudziński stał się w ten sposób kluczową postacią w zespole. Brał udział w większości sesji nagraniowych, słychać go na wszystkich najważniejszych płytach i odszedł od grupy dopiero w 2020 r. Zawrócony ze ścieżki rocka progresywnego, stał się klawiszowcem nowofalowym, najczęściej wykorzystującym brzmienia organów, fortepianu i barwy ulubionego syntezatora Korg M1.

Reklama