Wygląda jak autentyk, choć jego nazwisko w górze kartki z pewnością nie zostało jego ręką napisane. W najbliższym czasie, jak donosi Narodowy Instytut Fryderyka Chopina, zostanie poddany dokładnym badaniom. Chopin miał tak specyficzny charakter pisma nutowego, że można go rozpoznać. Gdyby kartka z Morgan Library okazała się zapisana nie przez niego, trzeba byłoby stwierdzić, że pismo zostało znakomicie podrobione. Ale raczej okaże się, że to autentyk. Co z tego wynika, jeżeli chodzi o zawartość?
Czym ta kartka jest?
Na pewno nie jest skończonym utworem Chopina. Nie jest też szkicem do jakiejś później napisanej kompozycji. Przede wszystkim dlatego, że ma formę zamkniętą – nie wygląda na to, że w zamiarze ten tok muzyczny miał być kontynuowany. Przy tym zawartość muzyczna tego fragmentu zawiera pewne niezręczności i banalne zwroty, które nie pasują jakościowo do twórczości Chopina.
Mógłby to być wpis do sztambucha którejś z uczennic (kartka z tego sztambucha wydarta), potraktowany zarazem ćwiczebnie, zważywszy zaznaczoną skrupulatnie dynamikę (kolejna niejasność: widzimy tu oznaczenie fff, niespotykane gdzie indziej u tego twórcy). Wiemy, że kompozytorzy tej epoki swoje utwory w takie miejsca wpisywali. Ale Chopin i w takich wypadkach wpisywał arcydzieła, jak np. znane Impromptu-Fantaisie cis-moll, które możemy podziwiać w warszawskim Muzeum Chopina w sztambuchu jednej z jego uczennic, baronowej d’Este.
Czytaj też: Chopin daje buzi przyjacielowi. Czy to znaczy, że był gejem?
Czy mamy z czego się cieszyć?
Chopin był wyjątkowo krytyczny w stosunku do swoich dzieł – utwory, które ostały się w rękopisach, a których nie przeznaczył do wydania, polecił swemu przyjacielowi Julianowi Fontanie spalić po jego śmierci. Fontana na szczęście nie posłuchał: gdyby nie on, nie mielibyśmy nie tylko wspomnianego Impromptu-Fantaisie, ale i szeregu prześlicznych walców, nokturnów i polonezów, które uznał za zbyt błahe. O pieśniach nie wspominając – te z kolei uznał za zbyt osobiste.
Skoro tak piękne dzieła przeznaczył do spalenia, nie dopuściłby zapewne do druku fragmentu o takiej jakości muzycznej, jaką przedstawia ów domniemany fragment walca a-moll. Jeżeli więc okaże się, że to rzeczywiście rzecz napisana ręką Chopina, można co prawda stwierdzić, że nie wzbogaci ona szczególnie wiedzy o kompozytorze ani życia koncertowego, ale też się cieszyć, że zachował się jeszcze jeden po nim ślad.