Konkurs na konkurs, czyli jak nie budować muzeum. Na przykładzie Muzeum Żołnierzy Wyklętych
To jednak sztuka, żeby aż pięciu członków komisji skrytykowało konkurs, w którym sami zasiedli. Jeszcze większą sztuką jest wyciąć niemal wszystkie zgłoszone projekty, a następnie pod ocenę zostawić jeden. I ciągle twierdzić, że wszystko jest w porządku.
Jak odpadały projekty
Że łatwo nie będzie, widać było już po procedurze, jakiej użyto do wyłonienia firmy, która zaprojektuje muzeum. Sama forma postępowania – dialog konkurencyjny – wywoływała wiele zarzutów o uznaniowość. Ale w świetle prawa procedura była dopuszczalna. Choć obawy się szybko potwierdziły, bo sprowadziła się do tego, że już na wczesnych etapach wycinano kolejne pracownie zainteresowane udziałem w projektowaniu muzeum.
W efekcie do decydującego starcia przepuszczono cztery z ośmiu zainteresowanych biur architektonicznych. Część członków komisji narzekała, że mało. Ale wtedy jeszcze nie wiedzieli, co ich czeka za zakrętem. W przededniu posiedzenia konkursowego okazało się, że z gry wypadły trzy z czterech projektów. Biuro Asman Pieniężny i Architekci z Warszawy odrzucono. Warszawskie biuro WXCA, które specjalizuje się w budowie muzeów, za swoją pracę chciało dwa razy więcej niż odrzucona konkurencja. Ale też odpadło. Ponieważ treść „oferty była niezgodna z warunkami zamówienia”. Konkretnie WXCA wyłożyło się na tym, że zaprojektowali zielone dachy. A na innym budynku zaproponowali dachy płaskie, a nie wielospadowe. Na polu boju została tylko pracownia LEM Studio Architektoniczne z Krakowa.
Czytaj też: Ciągle rośnie lista osób, które się poślizgnęły na projekcie Muzeum Żołnierzy Wyklętych
Muzeum przyjmuje do wiadomości
Konkurs z jednym projektem wywołał duże poruszenie w komisji, która ostatecznie podjęła jednak pracę merytoryczną.