Muzeum Susch, czyli u Grażyny Kulczyk na końcu świata. Tego sukcesu mało kto się spodziewał
Dla publiczności otwarcie Muzeum Susch nastąpiło w styczniu 2019 r. Pierwszy rok przebiegł bez zakłóceń. Kolejne dwa upłynęły już jednak pod znakiem pandemii. Dla tak młodej instytucji mógł to być gwóźdź do trumny, ale choć koronawirus przerwał rozpęd nowego muzeum, nie doprowadził do jego upadku.
Czytaj też: Z Domu Mehoffera znikają obrazy. Zagrożeniem dla kolekcji stali się spadkobiercy
Świątynia sztuki
Wydaje się, że instytucja zdążyła skutecznie wrosnąć w lokalny krajobraz. Leży niejako na końcu świata, w miejscowości Susch, którą zamieszkuje około 200 osób. Za to sąsiedztwo jest wyśmienite – nie tak daleko położone są bowiem Davos oraz St. Moritz, z obu miejscowości, jadąc przez góry, dotrzemy w niespełna godzinę.
Przez ponad sześć lat działalności udało się zorganizować kilkanaście wystaw. Muzeum za cel stawia sobie „reinterpretację kanonu” – skoncentrowane jest na promowaniu sztuki kobiet, odkrywaniu postaci, z którymi historia sztuki obeszła się niezbyt łaskawie. Nie jest jednak twierdzą sztuki feministycznej, a w jego wnętrzach znajdziemy również prace kilku mężczyzn.
Powierzchnia wystawiennicza to imponujące 1500 m kw., niewiele mniej od warszawskiej Zachęty. Siłą rzeczy nie ma tłumów, co też sprzyja spokojnemu zwiedzaniu. Nie doświadczymy tu gonitwy czy całego tego bezmyślnego pstrykania zdjęć znanego z dużych muzeów.
Szwajcarscy architekci Chasper Schmidlin oraz Lukas Voellmy stworzyli nadzwyczajną przestrzeń. Kompleks powstał m.in. w obiektach poklasztornych i dawnym browarze. Wnętrza muzeum są tak naprawdę jednym wielkim dziełem.