Werdykt Sztokholmskiej Akademii Królewskiej jak zwykle zaskakujący! Tegoroczny Nobel nie przypadł wcale obstawianemu przez wszystkich Philipowi Rothowi, ale trochę dziś już zapomnianej 87-letniej pisarce Doris Lessing. Lessing urodziła się w 1919 roku w Kermnshh w Iranie, w 1924 roku przeniosła wraz z rodziną na farmę w Rodezji (dziś Zimbabwe), a od 1949 roku mieszkała w Anglii. To autorka w czasach postmodernizmu i ironicznego dystansu jakby niemodna. Uprawia bowiem prozę psychologiczną i zajmuje ją tradycyjnie rozumiana ludzka egzystencja. "Jej epicka proza jest wyrazem kobiecych doświadczeń. Przedstawia je z pewnym dystansem, sceptycyzmem, ale też z ogniem i wizjonerską siłą" - napisano w uzasadnieniu decyzji jury.
Akademia postanowiła nagrodzić tradycyjną, choć w swoim czasie nowatorską prozę. Lessing znana jest głównie z feministycznego klasyka „Złoty Notes” (1962) i sagi o powikłanych stosunkach rodzinnych, „Piątego dziecka” (1988) i „Podróży Bena” (wszystkie tłumaczone na polski).
To jednak tylko jeden z etapów jej twórczości. W latach 40. i 50. była oddaną komunistką i pisała głównie o ciężkiej sytuacji socjalnej klas niższych czy opresji czarnych w Afryce. Potem nastąpiło nawrócenie na „prawdziwą literaturę”, a w latach 70. oddała się pisaniu science-fiction.
Jej najsłynniejszy autobiograficzny „Złoty notes” opowiada o serii załamań nerwowych, które dla bohaterki stają się drogą do samopoznania i wyzwolenia z okowów opresyjnego dla kobiet społeczeństwa amerykańskiego (mówimy tutaj o Ameryce sprzed tzw.
Tradycjonalistka? Komunistka? Feministka? Mistyczka? Lessing wymyka się klasyfikacjom.
Reklama