Grażyna Auguścik - wokalistka, kojarzona przede wszystkim z jazzem, choć mocno inspiruje się także polską muzyką ludową, muzyką brazylijską i żydowską. Czasem sięga do elektronicznych, niekiedy klubowych brzmień. Absolwentka prestiżowego Berklee College of Music. Od 20 lat mieszka w Chicago, gdzie prowadzi własne wydawnictwo płytowe. Od początku, niezłomnie niezależna, wydaje swoje płyty własnym sumptem. Ma ich na koncie 13. Współpracowała m.in. z Urszulą Dudziak, Januszem Muniakiem, Arturem Dutkiewiczem, Bogdanem Hołownią, Jarkiem Besterem, Włodzimierzem Kiniorskim i Darkiem Makarukiem.
Joanna Wojdas: „Andanca" - tak się nazywa pani nowa, brazylijska płyta, nagrana z wokalistą i gitarzystą Paulinho Garcią. Ładnie to brzmi. A co znaczy?
Grażyna Auguścik: Podróż przez życie. „Wędrowałem przez życie w poszukiwaniu szczęścia, miłości, siebie, po to, żeby przekonać się, że najważniejsza w życiu jest miłość i bliskość drugiej osoby", śpiewamy z Paulinho.
Śpiewa pani w kilku językach - po polsku, angielsku, portugalsku, hiszpańsku. W którym czuje się pani najwygodniej?
Oczywiście w angielskim, choć śpiewam z dużym akcentem. Ale nie boję się śpiewania po polsku. Robię to na każdej płycie. Sądzę, że w moim wykonaniu brzmi naturalnie. Nawet dla amerykańskiego ucha. Mimo pozorów, język polski jest bardzo muzyczny.
Muzycznie podobny do portugalskiego.
Oczywiście, choć nie śpiewam tak, jak rythmandbluesowe wokalistki - z przeciąganiem końcówek, z ozdobnikami - śpiewam normalnie, bez udziwniania, w prosty sposób. Używamy z Paulinho minimalnej wibracji, bo tak właśnie brzmi język portugalski.