Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kultura

Milk nie milknie

Sean Penn jako Milk. Fot. materiały prasowe Sean Penn jako Milk. Fot. materiały prasowe
Po „Brokeback Mountain' do kin wchodzi „Obywatel Milk'. Jest to historia homoseksualisty, polityka i męczennika, uważanego za współczesne wcielenie Joanny D'Arc.

O Harveyu Milku, który jako pierwszy został wybrany na urząd państwowy mimo otwarcie manifestowanego homoseksualizmu, mało kto u nas słyszał. Tymczasem w Ameryce uważany jest za symbol zmagań o wolność i demokrację. Potomkowi litewskich Żydów, który doprowadził do zrównania praw gejów w Kalifornii, stawia się pomniki, nazywa ulice jego imieniem. Poświęca broadwayowskie musicale, a nawet sławi jego czyny w popularnych operach, jak choćby w skomponowanej niedawno przez Stewarta Wallace'a, zatytułowanej oczywiście „Harvey Milk". W milenijnej ankiecie tygodnika „Time" Milk znalazł się w setce najsłynniejszych postaci, ikon XX w. Obok Lennona, Che Guevary, Kennedy'ego, zastrzelonych podobnie jak on, przez fanatyków.

W hollywoodzkim widowisku autorstwa Gusa van Santa (w przeciwieństwie do reżysera „Tajemnicy Brokeback Mountain", zdeklarowanego geja) gra go Sean Penn, aktor o orientacji heteroseksualnej, znany z liberalnych poglądów i krytyki Busha. Rola lewicowego aktywisty, pioniera ruchu gejowskiego, który w czasach rewolucji dzieci-kwiatów walczył o równouprawnienie, doskonale pasuje do jego wizerunku. Artysty poszukującego, konsekwentnie angażującego się w ideologiczne spory. I z pewnością przyniesie mu następną nominację do Oscara.


 

Opowiedziany w konwencji telewizyjnego reportażu film otwierają dokumentalne wstawki policyjnych nalotów na gejowskie bary. Pewne zdziwienie mogą budzić zbliżenia zasłaniających sobie twarze homoseksualistów, którym w trakcie aresztowania bardzo zależało na zachowaniu anonimowości.

Polityka 4.2009 (2689) z dnia 24.01.2009; Kultura; s. 62
Reklama