Alain, podobno nie lubisz, gdy nazywa się ciebie pisarzem afrykańskim. Trudno się temu zresztą dziwić, bo twoje powieści najeżone są cytatami z klasyki europejskiej i południowoamerykańskiej (Dostojewski, Kafka, Hesse, Llosa, Marquez, Salinger, itd.), a aktualnie wykładasz na UCLA w Kalifornii. Można powiedzieć, że jesteś obywatelem świata i pisarzem francuskojęzycznym. Jakbyś sam siebie określił?
Nazwałbym siebie obywatelem świata, ale też nigdy nie zapominam, że pochodzę z Republiki Konga. Wiem, że jeśli nawet próbuję objąć świat, to tylko w celu pozostania sobą, rdzennym Kongijczykiem. Jak to mawiamy w naszym kraju: „gorąca woda nigdy nie zapomina, że wcześniej była zimna" albo też „kłoda w wodzie nigdy nie stanie się krokodylem".
Kongo w „Kielonku" i „African Psycho" jest jedynie tłem dla historii, którą opowiadasz. Bieda, ogromne nierówności społeczne, okrutna władza, czarownicy - niewiele ponadto da się wyczytać z obrazu Konga, jaki kreślisz. Czy zgodzisz się z tym, że akcja Twoich powieści mogłaby rozgrywać się gdziekolwiek indziej czy też lokalny koloryt jest dla Ciebie bardzo istotny?
Tak, zgadzam się. Na tym polega siła fikcji: kreujesz inny świat, w którym ludzie mogą rozpoznać także siebie. Nawet jeśli mówię o swoim własnym doświadczeniu, jestem całkowicie pewien, że - dla przykładu - ludzie w Polsce czują to samo. Choćby z tego powodu, że kładę duży nacisk na indywidualność moich postaci, na sposób, w jaki radzą sobie ze światem w różnych jego odmianach. Bieda, przestępczość, nierówności społeczne od dłuższego czasu są głównymi problemami wszystkich społeczeństw. Główny bohater mojej powieści, Kielonek (ang. Broken Glass - przyp. kc), jest człowiekiem złamanym (broken - przyp.