Trudno sobie wyobrazić połączenie zmysłowości, nostalgii, spowolnionych ujęć Wong Kar-Waia z woodyallenowskim sarkazmem, paradokumentalizmem i obsesją na punkcie seksu. A jednak 21-letni Kanadyjczyk Xavier Dolan, hołubiony przez zachodnią krytykę jako największy talent młodego kina ostatniego dziesięciolecia, udowodnił, że to możliwe. „Wyśnione miłości” to zaledwie drugi jego film, lecz dojrzałość reżysera po prostu zdumiewa.
Historia dotyczy dziwacznego trójkąta miłosnego. Rywalizacji dwójki przyjaciół: wyglądającej jak Bette Davis dziennikarki i poetki (Monia Chokri) oraz upozowanego na Jamesa Deana wrażliwego geja (Xavier Dolan). Oboje wzdychają do tego samego studenta literatury, pracującego na co dzień przy rysowaniu map (Niels Schneider). Młodzieniec z urody przypomina niebiańskiego cherubina z rysunków Leonarda da Vinci, a jego idolami są Koltes (dramaturg homoseksualista) oraz uosobienie ekranowej kobiecości, aktorka Audrey Hepburn.
Jaką orientację seksualną wybierze (reprezentuje)? Oto pytanie, które wyznacza sens filmu Dolana, będącego w istocie ironiczną przypowieścią o przyciąganiu, kuszeniu i nieustannej walce przeciwstawnych popędów. Młodzieniec o złotych lokach chce pozostać neutralny, traktuje zakochanych w nim kumpli jak najlepszych przyjaciół, z którymi można się upijać, wyjeżdżać na wspólne wycieczki, a nawet spać niewinnie razem w łóżku, co tylko jemu sprawia radość, a im potworne katusze. Drugi filmowy wątek, zrealizowany w konwencji dokumentalnych wywiadów z ludźmi, którzy zostali zdradzeni przez swoich partnerów, stanowi dość zabawny w swoim złowieszczym pesymizmie kontrapunkt do głównej historii. Co czeka bohatera, gdy wreszcie opowie się po jednej ze stron?
Wyśnione miłości, reż. Xavier Dolan, prod. Kanada, Francja, 102 min