Amerykańskie wytwórnie często decydują się na robienie w tym samym czasie dwóch filmów o podobnej tematyce. Lepszy wchodzi na ekrany, zdobywa Oscary. A ten drugi szybko schodzi z afisza i wędruje do sprzedaży na DVD. Tak było choćby przy głośnym pojedynku na ekranizacje „Niebezpiecznych związków”, który wygrał Stephen Frears, a przegrał Miloš Forman („Valmont”). Ten sam los spotkał biografie Trumana Capote’a. Ciekawsza okazała się wersja z Philipem Seymourem Hoffmanem w roli tytułowej. Klęskę natomiast poniósł „Infamous” z Tobym Jonesem. W bieżącym sezonie będziemy świadkami starcia dwóch dramatów o zdesperowanych ludziach, którzy wbrew logice i prawomocnym wyrokom sądowym starają się wyciągnąć z więzienia najbliższą im osobę.
W „Conviction” Tony’ego Goldwyna Hilary Swank przez 20 lat walczy o wolność dla swego brata. W „Dla niej wszystko” Paula Haggisa w ekspresowym tempie, bo tylko przez 3 lata, Russell Crowe próbuje uwolnić swoją żonę. Crowe gra akademickiego nauczyciela obdarzonego nadzwyczajnym talentem logistycznym, zaś przebiegłością i inteligencją dorównującego legendarnym złodziejom szykującym napad stulecia. Jest święcie przekonany, że jego żona (Elizabeth Banks), skazana za morderstwo, musi być niewinna, nie waha się więc szukać pomocy nawet w świecie przestępczym, żeby ją ratować. Wbrew pozorom nie jest to studium obłąkania, miłosnego zaślepienia, uniemożliwiającego bohaterowi trzeźwą ocenę sytuacji, tylko romantyczny thriller z dynamiczną akcją, uświadamiający, że wiara przenosi góry, a walczyć trzeba do końca. Reżyser Paul Haggis („Miasto gniewu”, „W dolinie Elah”) zrealizował swój najbardziej komercyjny i konwencjonalny hit, który być może przyniesie mu sukces kasowy.