Wiele wiemy o katastrofie smoleńskiej i nic nie wiemy o katastrofie smoleńskiej. Wiele wiemy o śmierci i nic nie wiemy o śmierci. Wiele wiemy o ludziach i nic nie wiemy o ludziach. Dokument Ewy Ewart „W milczeniu” nie rozwiązuje żadnych dylematów, nie podaje gotowych recept, nie proponuje ani moralnych, ani politycznych kompromisów.
Kamera rejestruje emocje ludzi najbliższych dla ofiar katastrofy w Smoleńsku, zatrzymuje się na ich twarzach, zagląda w oczy, zapisuje kameralne, intymne wyznania. Zderza je z reakcjami mediów, dla których jest to sensacja godna breaking news, przerywających codzienny rytm programu. Wchodzi w anonimowy tłum żałobników tylko po to, żeby pokazać samotność członków rodzin, którzy stoją w kolejkach do grobów bliskich, szukając wsparcia lub ucieczki we wspomnieniach, w przeczuciach, w samooskarżeniach, że tego lub owego nie dopatrzyli. A tak było fajnie być razem. Zatańczyć, wyjść, wspólnie się pośmiać. Gdzie siedziałeś, Grubasie? – retorycznie pyta jedna z żon. Inna powiada: Miałam szczęście, bo dostałam zwłoki w całości.
Dokument Ewy Ewart wzrusza, ale nie gra na emocjach. Jest pięknie filmowany, ale racjonalny w narracji, więc budzi refleksje. Czegoś w sobie nie wypleniliśmy – powiada jedna z bohaterek filmu – skoro nawet tragiczna narodowa katastrofa staje się powodem do kłótni i złości.
W milczeniu, reż. Ewa Ewart, film dokumentalny, TVN i TVN24, 7 kwietnia godz. 21.30 (nieprzerywany reklamami)