Dawno, dawno temu, za siedmioma górami… A właściwie jak na baśń to wcale nie tak dawno, gdyż w końcu lat 20. minionego wieku, i nie za nieokreślonymi szczytami, lecz w Andaluzji, żył sobie bardzo sławny i bogaty torreador, który miał piękną żonę noszącą oczywiście imię Carmen. Torreador walczy na arenie, żona spodziewająca się właśnie dziecka przygląda mu się z widowni. Wszystko zmierzałoby do zwycięskiego finału, gdyby nie nachalny paparazzi (choć wówczas nie znano jeszcze tej nazwy), który błyskiem fleszu rozjusza pokonanego już, wydawało się, byka. Bestia atakuje torreadora, publiczność jest w szoku, Carmen omdlewa. Już pierwsza sekwencja zaskakuje widza, i nie tylko ze względu na czas i miejsce akcji. Jest to bowiem film czarno-biały, w dodatku niemy. Od razu nasuwają się skojarzenia z francuskim „Artystą”, który dostał Oscara jako najlepszy film roku. Zresztą „Śnieżka” też ubiegała się o tę nagrodę w kategorii filmów nieangielskojęzycznych, lecz nie została doceniona. Za to w Hiszpanii obraz dostał 10 nagród tamtejszej Akademii Filmowej, zaś reżyser Pablo Berger, dla którego „Śnieżka” jest drugą pełnometrażową produkcją, jest dziś twórcą cenionym, zapraszanym na festiwale i na gościnne wykłady do najbardziej prestiżowych uczelni.
Sam napisał scenariusz nowej „Śnieżki”, dość bezceremonialnie obchodząc się z pierwowzorem braci Grimm. Nie zdradzając szczegółów dobrze skonstruowanej intrygi, powiedzmy tylko, że córka nieszczęsnego torreadora odnajduje po latach kalekiego ojca, znosi upokorzenia złej macochy i spotka w końcu na swej drodze siedmioro krasnoludków. Jest to wędrowna grupa miniaturowych torreadorów, oklaskiwanych na prowincjonalnych arenach. Śnieżka przyłącza się do nich, by w finale wystąpić na wielkiej arenie w Sewilli. O zatrutym jabłku reżyser też nie zapomniał.
„Śnieżka” wciąż inspiruje filmowców, niewykluczone, że w przyszłości powstanie „wypasiona” wersja 3D, tymczasem Pablo Berger proponuje nam podróż w przeszłość. Jak napisał krytyk amerykańskiego „The Hollywood Reporter”, jest to „list miłosny do europejskiego kina niemego lat 20.”. Jednak nie kopia tamtych filmów, lecz nowoczesne wykorzystanie stosowanych wówczas środków wyrazu. Hiszpański reżyser przypomina, iż kino jest sztuką opowiadania obrazami, zaś na ekranie najważniejsza jest twarz aktora, a nawet statysty pojawiającego się sekundę. I co przecież najważniejsze, tak opowiedziana „Śnieżka” bawi i wzrusza. Przynajmniej starszych widzów.
Śnieżka, reż. Pablo Berger, prod. Belgia, Francja, Hiszpania, 104 min