Potrawka z DNA
Recenzja filmu: „Jupiter: Intronizacja”, reż. Andy Wachowski, Lana Wachowski
Troszkę to wygląda na mechaniczne połączenie „Gwiezdnych wojen” z „Matrixem” oraz „Facetami w czerni”, przy czym nadmiar atrakcji w warstwie wizualnej nie rekompensuje mielizn dramaturgii. Zwłaszcza w spektakularnych scenach burzenia drapaczy chmur rodzeństwo Wachowskich korzysta pełnymi garściami ze sprawdzonych rozwiązań „Transformersów”. Wyjaśnianie pojęć określających prawa, którymi się rządzi filmowe uniwersum, bywa łopatologiczne i nużące, choć sama fabuła obiecuje chwilami bardzo dużo. Wachowscy tworzą bowiem wizję Wszechświata, w którym stare rody kosmicznej arystokracji (wątek szekspirowsko-wampiryczny), poznawszy tajemnicę długowieczności zapisaną w DNA, tworzą na różnych planetach hodowle istot zapewniające im poszukiwany przez nie towar. Ziemia wraz z mieszkańcami okazuje się jednym z takich poletek uprawnych, które pomalutku, nieświadomie dojrzewa do, jak to się eufemistycznie w filmie nazywa, czasu żniw.
Jupiter: Intronizacja, reż. Andy Wachowski, Lana Wachowski, prod. USA, 125 min